Láska Nebeská, to zbiór siedemnastu felietonów Mariusza Szczygła, które
zanim zostały zebrane i wydane w formie książki, ukazywały się co tydzień na
łamach Gazety Wyborczej, jako wprowadzenie do książek czeskich autorów, które
można było nabyć wraz z Gazetą. Niestety nie było mi dane zdobyć całej
kolekcji, czego po lekturze Laski Nebeskiej
bardzo żałuję. W ogóle jakoś
przegapiłam fakt istnienia tej kolekcji (bardzo możliwe, że wychodziła na świat
wtedy, kiedy ja pisałam pracę magisterską i miałam klapki na oczach jeśli
chodzi o jakikolwiek inny temat niż czarownice).
Dlaczego żałuję? Bo to zdecydowanie jedna z najlepszych
książek jakie przeczytałam. Odkąd pamiętam zawsze coś ciągnęło mnie do naszych
sąsiadów. Na początku pokochałam bajki i filmy produkcji czeskiej i słowackiej,
którymi raczyła nas TV w czasie ferii zimowych i wakacji. Wyobraźcie sobie, że
byłam w stanie poświęcić nawet spanie do dziesiątej, żeby tylko nie przegapić
kolejnych odcinków. Nie potrafię teraz przytoczyć żadnych konkretnych tytułów,
kojarzę tylko serial o małej dziewczynce o imieniu Ramona i chyba właśnie taki
był tytuł tego serialu dla dzieci. Potem oczywiście było kilka rodzinnych
wycieczek w tamte strony, które jeszcze bardziej pogłębiły moją sympatię do
Czechów. Lata licealne i studenckie to częste i jakże przyjemne obcowanie z
czeską książką i filmem. Potem jakoś sprawa ucichła, chociaż kiedy w TV od
wielkiego święta puszczano jakiś czeski film, zasiadaliśmy z mężem wygodnie na
kanapie kompletnie w ciemno, wiedząc jednak, że wieczór będzie bardzo udanyJ .
Dzięki lekturze książek Pana Szczygła zapałałam znów wielkim
entuzjazmem i mam ochotę przeczytać całą dostępną literaturę czeską i wszystko
co się tego kraju tyczy.
Láska nebeská, to niewielkich rozmiarów książeczka,
która dała mi wiele radości i śmiechu, wybałuszone z ciekawości i zdziwienia
oczy oraz niepohamowaną chęć przeczytania wszystkiego, co dotąd napisał Mariusz
Szczygieł.
Do każdego z siedemnastu tomów, autor miał napisać
tekst o danej książce, autorze, adaptacji filmowej (do każdego tytułu dołączona
była płyta z filmem). Bardzo podobał mi się fakt, że Pan Szczygieł nie trzymał
się ściśle tych reguł. Owszem, jego felietony zawsze w jakiś sposób nawiązywały do danej książki, ale
często stawała się ona tylko pretekstem do snucia nieco innych, jakże ciekawych
wątków.
Sam autor powiedział: Z książek – przyznaje – zapamiętuję tylko pojedyncze zdania i potem
zaczynają one żyć w mojej głowie własnym życiem”. Fakt ten doskonale rzuca
się w oczy i powoduje, że lektura felietonów staje się niezwykle fascynującą
zagadką. No bo któż by przypuszczał, że taka książka J. Papouska Czarny Piotruś, posłuży Szczygłowi za
doskonały wstęp snucia rozważań na temat literatury klozetowej, gatunku
niezwykle popularnego w Czechach. Wiecie dlaczego? Nie jest tajemnicą, że Czesi
lubią napić się piwka. Lecz tego piwka lubią się napić nie w domowych pieleszach
przed TV, ale w knajpie. Oczywiste zaś
jest to, że piwko działa moczopędnie. No i tu chyba już się domyślacie rozwiązania
tej zagadki. Otóż kto przesiaduje często w barowym wc lub w szaletach miejskich,
często gęsto lubi pochwalić się swoją radosną twórczością na ścianach tych
przybytków. Mariusz Szczygieł ma swoją
złotą siódemkę literatury wychodkowej. Pozwólcie, że przytoczę wam napis numer
siedem, który autor przypomina sobie za każdym razem, kiedy potrzebuje mocnej
dawki śmiechu:
Z toalety w restauracji
nad stawem rybnym w Czeskich Budziejowicach - Borszowie: „Szanowne panie, nie
wyrzucajcie tamponów przez okna, nasze kaczki się nimi dławią”.
Po lekturze tego felietonu dostałam niekontrolowanego
ataku śmiechu, mąż patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem, a może jeszcze z czymś
innymJJ No śmiałam się, chichotałam przez
całą prawie lekturę, a co? Wolno mi. Zresztą takie było założenie Pan Szczygła.
Na wstępie pisze bowiem, że ma nadzieję, iż felietonami okraszonymi przecudnymi
zdjęciami swojego ulubionego fotografa Františka Dostala, wprowadzi czytelników w
dobry nastrój. Często zdarza mu się też myśleć, że po to właśnie zostali wymyśleni Czesi. Żeby wprowadzać Polaków w dobry
nastrój.
Oczywiście nie brak w książce tematów poważnych,
choćby próba odgadnięcia przyczyn dziwnych powiedziałabym relacji Polaków z
Czechami. Jeśli jest tak jak autor pisze, to mamy w sobie zakorzeniony (albo mieliśmy
do niedawna) stereotyp, jakoby to nasi sąsiedzi mieli być tchórzami, kiedy my
Polacy dzielnie walczyliśmy o wolności. Do dziś mamy wśród nich opinię
wyniosłych, stawiających siebie ponad. Czy jest tak rzeczywiście? Zbyt małą mam
wiedzę, żeby to oceniać, choć znając nasze mniemanie o sobie, jestem skłonna
się zgodzić. Nie muszę jednak czytać felietonów Pana Szczygła, żeby nie
zauważyć, że Czesi są bardzo przyjaznym i wesołym narodem. Odkąd mieszkam w
Kuźni Raciborskiej, często spotykam w pobliskim markecie Czechów przyjeżdżających
do nas na zakupy. Wiecie po czym ich rozpoznaję? No oczywiście po językuJJ. Tak poważnie jednak, pierwszy rzuca
się w oczy szeroki uśmiech słany na prawo i lewo, który jest prostym i szczerym
gestem, skierowanym do wszystkich bez wyjątku. Kiedy tak sobie obserwuję i
porównuję nasze dwa narody na tle zakupowego szału… no cóż nie wypadamy zbyt
korzystnie. Wiecie, że różnicę widać nawet wśród dzieci? Na terenie marketu
jest plac zabaw, na którym często lądujemy z Tymkiem. Czeskie dzieciaczki są
zawsze bardzo przyjazne i wesołe. Mój Tymek wyczuwa to na odległość i szybko
nawiązuje kontakt, mimo bariery językowej. Natomiast nasze polskie dzieci
często, gęsto bywają wręcz wrogie i odpychające… Resztę dopowiedzcie sobie
sami, bo ja już i tak zanadto odbiegłam od tematu.
Oprócz felietonów w Lásce… znalazły się też szkice o ciekawych osobowościach
kultury czeskiej: Martin Jirous, historyk sztuki, eseista, literat,
opozycjonista. Powszechnie zwany Magorem, czyli Świrusem lub Szajbusem.
Niezwykle barwna postać, której kawałek twórczości więziennej mamy okazję
poznać w Lasce…, niestety ze względów
cenzuralnych nie mogę go zacytować. Kierował się w swoim życiu bardzo dobrym
hasłem: Ważne, aby nie znikła radość.
Wreszcie także Jara Cimrman, fikcyjny geniusz,
prawdopodobnie, jak pisze autor, geniusz z czołówki tego świata. Cimrman nie
istniał, był tylko pomysłem pewnych oszustów, którzy nie spodziewali się, że
pomysł wytrzyma ponad czterdzieści lat… Wybitny architekt, muzyk i wynalazca. Do
teraz jest wielką, jeśli nie największą osobowością, a Czesi zdają się jakby
nie zauważać faktu, iż wielbią postać genialną, jednak… wymyśloną.
Na koniec szybciutko napiszę jeszcze tylko, że jeśli
jesteście ciekawi, co oznaczają słowa Láska nebeská czy termin szwejkowanie, co zrobić, żeby przeżyć i nie zwymiotować i kogo tak
naprawdę nie obsługiwał mąż Pani Heleny Vondráčkovej, koniecznie musicie zajrzeć do
tej książki. Genialny humor, świetny felieton i szklanka gorzkiej prawdy. Cudo,
cudo, cudeńko!!!!
Autor: Mariusz Szczygieł
Tytuł: Láska
nebeská
Wydawnictwo: Agora
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 167