Dołącz do mnie

Julia Orzech
  • Kategorie na blogu
  • Kontakt
    • O mnie
    • Kontakt
    • Współpraca
  • Mama
    • Książki parentingowe
    • Mama poleca
    • Kulinarnie
    • DIY
    • Wywody Matki Polki
  • Kobieta
    • Styl życia
    • Książki dla dorosłych
    • Poza macierzyństwem
    • Cykl: pisz pięknie
    • Mój czas
  • Dziecko
    • Literatura dziecięca
    • Mądre zabawki
    • Tymkowe wywody
    • Styl życia dziecka
Home Archive for marca 2013
Autor: Lucy Maud Montgomert
Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz
Ilustracje: Sylwia Kaczmarska
Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Seria: Klasyka z feniksem
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda













Nie będzie żadnym zaskoczeniem jeśli napiszę, że uwielbiam Anię z Zielonego Wzgórza. Podobne odczucia ma prawie każda dziewczynka i kobieta (a może i mężczyźni lubią tę rudowłosą marzycielkę?). Moja pierwsza przygoda z Anią to było coś niesamowitego. Nie pamiętam ile miałam wtedy lat, ale pamiętam jak moja buzia rozszerzała się w uśmiechu, z każdą kolejną przeczytaną stroną. W Ani odnalazłam „bratnią duszę”, której jakoś próżno mi było szukać w realnym świecie. Wcześnie zaczęłam czytać i równie wcześnie bujać w obłokach. Godzinami mogłam siedzieć w fotelu i wyobrażać sobie cudownie wyimaginowane momenty swojego przyszłego życia. Nie straszne mi były posiedzenia w poczekalni lekarskiej. Każdej napotkanej tam osobie potrafiłam dorobić nowy ekscytujący życiorys. Pochłaniało to większość czasu, a niejednokrotnie byłam głośno wywoływana przez lekarza, czy zniechęconych pacjentów. W plecaku, torebce zawsze nosiłam książkę, która mogła mi się przydać nawet w kolejce po chleb. Do Ani sięgałam często i otwierając w dowolnym miejscu poprawiałam sobie nastrój. Tak jest do dziś. Ania z Zielonego Wzgórza jest lekarstwem na wszystko.


Kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Skrzat ma zamiar wydać Anię, z niecierpliwością czekałam na chociażby maleńką zapowiedź. Kiedy zobaczyłam samą okładkę, wiedziałam już, że będzie dobrze. Ilustratorka Sylwia Kaczmarska zrobiła coś, czego się kompletnie nie spodziewałam. Wiadomo, każdy nosi w swojej wyobraźni inny obraz rudowłosej diablicy, a ciężko sprostać wymaganiom dużej populacji fanów. Na ilustracjach S. Kaczmarskiej odbite są wszystkie uczucia. Radość, zachwyt, rozmarzenie i smutek. Wyrażają je barwy, mimika twarzy i gesty. Nie są to ilustracje krzykliwe, ostre. Jedynie intensywna rudość warkocza Ani daje o sobie znać. Ilustratorka zadbała o każdy najmniejszy szczegół. Twarz Ani nabiera odpowiednich rysów w zależności od tego, w jakiej sytuacji się znajduje. Kiedy marzy i zbiera kwiaty jest małą dziewczynką, natomiast kiedy przybywa do Avonlea, czy kiedy żegna zmarłego Mateusza posiada twarz dorosłej kobiety. Piękniejszych obrazów nie mogłam sobie wymarzyć.





















Tłumaczenia podjął się znany twórca literatury dziecięcej (któż nie słyszał o Ciumkach) Paweł Beręsewicz. Długi czas przed wydaniem zastanawiałam się, czy nowatorskie spojrzenie na ten wiekowy już tekst przyniesie dobre efekty. I co? Pan Beręsewicz zdecydowanie stanął na wysokości zadania. Wychowałam się na tłumaczeniu Rozalii Bernsteinowej i jak do tej pory nie miałam zastrzeżeń. Teraz przyznaję, że Ani dobrze zrobiło świeże spojrzenie na tekst. Zyskała polot, wdzięk i bardziej poetycki język, który do rudowłosej marzycielki pasuje zdecydowanie. Autor nie posiłkował się żadnymi skrótami, jego tłumaczenie jest wierne oryginałowi i wzbogacone w cenne przypisy.




W Ani z Zielonego Wzgórza wszystko zdaje się idealnie ze sobą współgrać. „Charakterne” ilustracje, znakomite tłumaczenie, dzięki któremu jeszcze przyjemniej czyta się o wytworach wyobraźni i pięknych okolicznościach przyrody. Całości dopełnia cieszące oko wydanie. Gruby kredowy papier, twarda oprawa i ruda tasiemka do zakładania sprawiają, że książka syci duszę i oko.
Cieszę się niezmiernie, że ponownie mogłam spotkać moją ulubioną bohaterkę z dzieciństwa, biegać z nią po fiołkowej dolinie i spacerować w towarzystwie Diany i Gilberta Aleją Zakochanych.
Marzy mi się cała kolekcja w tym wydaniu, a wam? Na razie wiadomo, że na jesieni tego roku ma się ukazać drugi tom przygód Ani – Ania z Avonlea, na który czekam z niecierpliwością.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Skrzat


PS Przepraszam za jakość zdjęć. Za nic w świecie nie chciały wyjść inne;(
Autor: Aida Amer
Tytuł: Rantis
Wydawnictwo: Amea
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 252
Oprawa: miękka ze skrzydełkiem















Skąpana w słońcu wąska i stroma uliczka była poprzecinana pasmami cienia. Samo południe. Mury miasteczka w swym gorącym oddechu wypromieniowały z siebie wonie palonej kawy, mydlin, kardamonu, piżma i uryny.*

Dla takich książek warto żyć. Tym zdaniem zamknęłam ostatnią stronę Rantis.  Jaki ubogi jest człowiek, który nie dosięgnie nigdy przyjemności obcowania z literaturą, nie wzniesie się na wyżyny, nie spadnie w dół, nie wybuchnie śmiechem, nie zapłacze. Właśnie wtedy, kiedy z wyrytą na twarzy emocją odkładam przeczytaną (TAKĄ) książkę, myśli o bogactwie jakie posiadam dzięki rodzicom, którzy zaszczepili we mnie miłość do słowa pisanego, każą mi ocierać łzy wzruszenia, radości i dumy…

Rantis to palestyńskie miasteczko, którego właściwie już nie ma.  Pozostały gruzy, szczątki, fragmenty dawnej egzotycznej świetności. Polityczne potyczki nie pozwoliły mu przetrwać. Pozwolą jednak słowa. Aida Amer pół Polka, pół Arabka ocala ten świat od zapomnienia. Czy jej się udaje? Myślę, że tak, skoro ludzie tacy jak ja, którzy nie mieli pojęcia o istnieniu Rantis, z zapałem przeszukuję dostępną literaturę i Internet w poszukiwaniu cennych informacji i fotografii.

Rantis leżało na wzgórzu. Właściwie na dwóch wzgórzach. Na większym znajdował się rynek, meczet, zajazd, kilka sklepów i główna studnia. Wiele domów miało własne studnie w wewnętrznych podwórkach, ale żadna z nich nie była tak głęboka, jak ta na rynku. W czasie długotrwałych susz płytsze ujęcia wody wysychały, ale to spod oliwki, być może pamiętające Józefa z Arymatei, zawsze było pełne**

Miasteczko o poranku wydaje się być ciche, senne, wręcz zapomniane. Lecz oto już pierwsze klientki biegną do sklepu Jasera po świeżą kawę, czy pulchne, słodkie suszone morele.  Kłęby rdzawego kurzu już unoszą się nad drogą, wznoszone przez końskie kopyta i wozy.  Lokalna Szeherezada Miriam zasiada pod leciwą studnią na rynku i snuje bajeczne niekończące się historie. Poważana znachorka Fatima biegnie na swoich starych nogach do domu Hafeza z rodu Amer Khalaf, aby odebrać poród jego pierwszego dziecka. Piękna Rania rodzi jednak dziewczynkę – pszczółkę, z czułkami zamiast rączek. Dziecko umiera po trzech dniach bez walki… A życie W Rantis toczy się dalej. Piękna i wyzwolona Bahiya ucieka do Kairu, aby tam zdobywając gruntowne wykształcenie torować drogę innym rantiskim kobietom. Jednoręki Jusuf Odi, miejscowy błazen zawodowiec, który rozśmieszał innych, sam będąc zwykle poważnym, jeszcze sam nie wie, że już wkrótce da początek tragicznym wydarzeniom, które na zawsze zmienią losy mieszkańców tego miasteczka. Każdy jest niezwykły, każdy skrywa w sobie tajemnicę, o której warto napisać. A. Amer wprowadza do swojej powieści wielu bohaterów i powoli zapoznaje czytelnika z każdym z nich. Od początku nie miałam wątpliwości, że robi to celowo, aby potem połączyć losy wszystkich mieszkańców, pozwolić im kochać, walczyć, nienawidzić, burzyć i budować.

Rantis to gaje oliwne i sady pomarańczowe. To soczyste mandarynki zrywane od niechcenia z drzewka przed domem, domowy tytoń hodowany dla mężów. Rantis to bajeczne zakątki o zielonych łąkach, to oddzielające posesje niskie murki, budowane z wyoranych na polach kamieni:

Oczyszczona z kamieni ziemia była żyzna i szczodra. Na zaoranych polach lśniły brunatno rdzawą glebą, jakby prosiły, aby pozwolono im spokojnie spłynąć mlekiem i miodem***.

Rantis to także miasteczko, które żyje wspólnie, jak jedna wielka rodzina. Wspólnie podejmuje się decyzje o losach wdów, sierot. Wspólnie słucha się opowieści Szeherezady i rozwiązuje konflikty miejscowych wsi. Każdy poród, śmierć, wesele czy sukces zawodowy świętują wszyscy mieszkańcy.
Brzmi jak bajka? Zgadzam się. Rantis to niezwykle magiczna saga rodzinna, w której życie pulsuje mocno i wyraźnie. Jest tłoczno od emocji, poruszanych wątków i postaci. Amer ma jednak niezwykły dar łączenia wszystkiego w bardzo umiejętny sposób. Nie ma mowy o żadnych zagmatwaniach i pomyłkach. To ona, niczym alter ego Miriam siada pod studnią i zabiera nas w świat daleki, pełen egzotyki. A my niczym te brudne dzieciaki trzymające się ciągle rąbka jej spódnicy słuchamy z otwartymi ustami. Postaci pojawiają się jak za dotknięciem różdżki, aby tak samo szybko zejść ze sceny i zrobić miejsce innym.  Są tak wielobarwne i niezwykłe, że zapiera dech w piersiach.
Jest niemowa Wael, chłopiec z brzydkimi zębami, który przestał mówić po śmierci siostry. Odwrócił się od świata, który nie mógł mu już niczego dać. Istniała tylko Miriam, tylko ją kochał lecz i w tym przypadku los zakpił z małego chłopca. Niezwykle silne kobiety jak Rania, która niebawem po stracie dziecka, musiała pochować tragiczne zmarłego męża, a zaraz potem wyjść za swojego szwagra Khaleda i rodzić mu liczne potomstwo. Syrraya, to pierwsza żona Khaleda, której serce pęka, kiedy mąż przyprowadza do domu Ranię. Obie kobiety nie pałają do siebie sympatią, ale w ciężkich chwilach potrafią się przytulić i trwać w niemej rozpaczy po stracie całego dobytku. Można by tak wymieniać i wymieniać osoby zamieszkujące to malownicze miasteczko. Żadnej z nich autorka nie pominęła. Wszyscy są ważni, bo i wszyscy tworzą tą rodzinną społeczność.
A co najważniejsze w większości są to postaci autentyczne, które autorka znała z opowiadań swojego taty (pojawia się w książce jako niemowlę o imieniu Sufian, a dzielna i silna Rania to nikt inny, jak sama babcia Aidy Amer).
Kto wie, czy do dzisiejszego dnia miasteczka nie spowijałaby senna mgiełka magiczności, gdyby nie potyczki polityczne. Dawnego Rantis już nie ma. Istnieje tylko w głowach byłych mieszkańców, którzy zostali zmuszeni do ucieczki. Niestety pamiętających dawną świetność została garstka. Pozostaje mi być jedynie wdzięczną autorce za to, że swoim słowem ocala świat swoich przodków od zapomnienia.




Rantis to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w swoim życiu. Dopracowana w każdym calu. Cudowny baśniowy klimat, który na końcu musi ustąpić miejsca okrutnemu politycznemu realizmowi. I znowu istotny staje się czas, data, miejsce. Czytelnik odczuwa to na własnej skórze niczym siarczysty policzek, który budzi z sennego odrętwienia. Cóż więc musieli czuć prawdziwi mieszkańcy Rantis, kiedy w pośpiechu opuszczali swój kraj patrząc jak ich domy zmieniają się w kupę kamieni od podkładanych bomb?
Autorka opowiada historię niezwykłą, pełną bólu, cichej rozpaczy i nienawiści, ale i dozgonnej miłości, przyjaźni i heroicznych czynów. Fabułę tej powieści napisało samo życie, które jak widać jest najlepszym źródłem, z którego warto czerpać.

Zachwyca tu wszystko. Egzotyczność miejsca, wielość wątków i plejada wspaniałych postaci, styl A. Amer i język, którym się posługuje. Przeraża ogrom spustoszenia miejsca i poranione dusze ludzkie.

Mandarynkowy gaj, wraz z resztką nadziei, umarł.
I, na tej ziemi cudów, nigdy nie zmartwychwstał****.

Przeczytajcie i ocalcie Rantis od zapomnienia!

*Aida Amer, Rantis, Wydawnictwo Amea, s. 7
**Ibidem, s. 42
***Ibidem, s. 43
****Ibidem, s. 250.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amea






Autor: Rodrigo Rey Rosa
Tłumaczenie: Barbara Jaroszuk
Tytuł: Severina
Wydawnictwo: Wielka Litera
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda















Ahmed mówił coś o chorobie. Ja przypuszczałem, że wyjaśnienie musi być inne, związane według mnie, z ekstremalnym sposobem przeżywania egzystencji, z absolutną wolnością, radykalną formą wcielenia w życie ideału, który sam kiedyś przed sobą postawiłem: żeby żyć książkami i dla książek.
Niekiedy te fantazje zanikały – w czarne dni pełne zniechęcenia i żalu, że żyję tylko w połowie – i powtarzałem sobie wtedy: „Sam siebie oszukujesz, to zwykła złodziejka albo, w najlepszym razie, biedna chora kobieta”*.

Severina zawitała do mnie w piątkowy poranek. Wzięłam ją do ręki i uśmiechałam się do okładki, jak dziecko do nowej zabawki. Książka „oprawiona” jest w kolorową tkaninę przypominającą stroje mieszkańców Ameryki Południowej. Z tej przyczyny ciągle ją gładzę, bo mam wrażenie, że w końcu poczuję miękkość materiału pod palcami.
Kiedy się już dostatecznie nacieszyłam okładką postanowiłam zajrzeć do środka i jak to mam w zwyczaju, przeczytać pierwszą stronę. Ocknęłam się na stronie sto dwudziestej ósmej kończącej tę króciutką powieść…  

Pewnego dnia do księgarni Entretenida trafia kobieta o imieniu Severina, która regularnie kradnie stamtąd książki. Najczęściej robi to podczas wieczorków poetyckich, na których jest częstym gościem.  Zaintrygowany młody księgarz pozwala jej na te wykroczenia, skrupulatnie zapisując każdy wyniesiony tytuł. Po pewnym czasie postanawia złapać Severinę na gorącym uczynku. Dziewczyna nie wydaje się być w żaden sposób wystraszona, ani zawstydzona swoim zachowaniem. Mało tego, ona po jakimś czasie wraca do księgarni.
Tytułowa bohaterka pochodzi z Hondurasu i przebywa w Gwatemali nielegalnie wraz ze swoim dziadkiem. Oboje kochają książki nad życie i właśnie z takich powodów dziewczyna opracowała sposób przechytrzenia alarmów w księgarniach.
Księgarz jest zafascynowany wyglądem i zachowaniem kobiety, postanawia „przypadkowo” spotkać ją na spacerze i tak zaczyna rozwijać się ta dziwna znajomość, która z czasem przeradza się w obsesję.
Pewnego dnia dziadek Severiny dostaje udaru mózgu i mężczyzna postanawia ugościć go wraz z wnuczką w swoim własnym mieszkaniu. Ta decyzja jest początkiem nowej ścieżki życiowej księgarza. Dziwnej, pogmatwanej i niebezpiecznej.

Severina porusza stary jak świat temat miłości, jako siły napędowej oraz miłości destrukcyjnej, niszczącej jedną ze stron. Bohater Rosy zdaje sobie sprawę, że to, co robi pod wpływem Severiny jest ryzykowne i może dać mu więcej rozczarowania niż radości, ale nie jest w stanie postąpić inaczej.
Czy kusząca miłośniczka książek będzie potrafiła docenić wysiłek zakochanego w niej mężczyzny?  Tego się nie dowiecie, ale mam wrażenie, że nie o to chodziło autorowi. Ważny jest moment, kiedy w księgarzu roznieca się płomień fascynacji Severiną, płomień miłości, który popchnie go na inną drogę. Czy będzie lepsza? To nie ma znaczenia. Miłość zawsze coś nam zabiera, aby dać w zamian coś innego.  Odnoszę wrażenie, że w tym przypadku nie będzie to równy podział.

Powieść to bardzo fascynująca, szczególnie, że wiele miejsca poświęca się samej książce, a bohaterowie kochają literaturę ponad wszystko. Rodrigo Rey Rosa pozwala płynąć powieści swoim własnym tempem, pisze jakby od niechcenia, powoli, niespiesznie stawiając litery.  Ma dar przykuwania uwagi czytelnika prostym słowem i nutką tajemniczości. Przyznam, że spodziewałam się wyjaśnienia kilku wątków na końcu, a dostałam tylko małą sugestię. Trudno powiedzieć, czy jestem tym faktem rozczarowana, czy raczej cieszę się, że autor pozostawił dalsze losy bohaterów w rękach czytelników. A może zamierza napisać kontynuację?
To pierwsza powieść gwatemalskiego mistrza przetłumaczona na język polski, ale mam nadzieję, że nie ostatnia.  Tak krótkie spotkanie z jego twórczością zaostrzyło mój apetyt na solidny kawałek prozy.
Polecam!

*Rodrigo Rey Rosa, Severina, Warszawa 2013, s. 58.





Autor: Artur Andrus
Czytają: A. Andrus i Piotr Bałtroczyk
Ilustracje: Zbigniew Dobosz
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
kategoria wiekowa: 5+














Życie jest piękne! Ten świat należy do nietoperzy!*
 (pijany nietoperz wracający z dyskoteki)

A dzisiaj moi Kochani będzie całkowicie na wesoło. Nie może być inaczej, gdy książkę, o których chcę wam dziś troszkę opowiedzieć napisał Artur Andrus. Dla mnie to numer jeden satyrycznego światka.
Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy tytuł tej książki wybuchnęłam gromkim śmiechem i już wiedziałam, że będzie wesoło. Andrus napisał bajki? Czy to możliwe? Wyobraźcie sobie, że tak. Bajki są i to jakie! Takie dla dzieci i innych. Tych doroślejszych trochę i tych całkiem dorosłych. Niezależnie od wieku, książka wzbudza śmiech (wiem co mówię, bo sprawdziłam na rodzinie).
Nie bójcie się, ż oto kolejna gwiazda miała kaprys zaistnieć na papierowym ekranie i napisałam pseudo książkę. Jeśli lubicie osobę pana Andrusa i to co robi, nie będziecie zawiedzeni.
Bzdurki… to zbiór, który powstał na prośbę bohaterów starych bajek. To oni właśnie wysłali list do autora z prośbą, aby wymyślił nowe bajki i dał im wreszcie złapać oddech.  

Czy ktoś, kto jest już na tyle duży, że nie wchodzi do każdej kałuży, potrafi wymyślić jakąś fajną bajkę? Spróbuję** 

Artur Andrus sięgnął więc gdzieniegdzie po klasykę, aby nieco ją odświeżyć i dać odpocząć Czerwonemu Kapturkowi, który już niezliczoną ilość razy biegał z koszyczkiem do lasu i tą samą ilość razy był zjedzony przez wilka. No sami powiedzcie ileż można.  Autor się zlitował i tak oto Czerwony Kapturek stał się Żoną Zielonej Czapki (gajowy). Do kapturka dodał Rzodkiewkową królewnę Jolantę Jolantę i jej rodziców Jego wysokość Spoko, Spoko i Królową – Jaśnie Wielmożna Tak Nie Można (nazwiska mówiące hi hi). W zbiorku znalazło się także miejsce dla dentysty, którego bolał ząb, dla Misia Fryzurki, który nie mógł zasnąć z powodu chrapiących i kaszlących sąsiadów, jest też dziadek Niejadek, ciotka Grzechotka i wujek Zepsujek.  Ach! Zapomniałabym, że jest w tym całym towarzystwie i kura, która pazurem pisze świetne rymowanki, aby utrzymać rodzinę.

Oto A. Andrus w pełnej krasie! Jak on się bawi słowem, jak przestawia, dodaje, zmienia, zamienia, wtłacza i wytłacza, a jakie nazwiska piękne tworzy, jakie postaci! Przepraszam was za mój ton, ale ciągle chce mi się śmiać. Nie myślcie jednak, że tutaj tylko o zabawę chodzi. Bajki są jak najbardziej bajkami.  Świeżo ujęte, dopracowane w każdej małej literce, lekkie, przyjemne i takie Andrusowe. Każda z ośmiu bajek kończy się morałem, Bo tak naprawdę… W zasadzie to właśnie wszystkie morały powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu. Tam jest sens i bezsens, kpina i lekka ironia, śmiech i wzruszenie.
Zacytuję wam moje dwa ulubione:

Bo tak naprawdę… Trzeba oglądać dobranocki i myć zęby. Gdy się widzi, że kogoś coś boli, to chociażby się było za małym i się nie umiało, trzeba mu pomóc. A jak się samemu ma jakiś kłopot, nie trzeba się martwić, nie trzeba się bać. Wystarczy wpuścić do domu Naniby i poprosić je o radę. I bez względu na to, czy jest się dużym dentystą, czy małym Frankiem, kiedy przyjdzie jakiś smutek, trzeba umieć wypowiedzieć zaklęcie. Na przykład: „Pomidor, pomidor, kaszka z mleczkiem, pochichrajmy się troszeczkę***

Bot tak naprawdę… Warto się uczyć języków obcych, ale najważniejszy jest ten pierwszy – ten, którego nauczyli mama i tata. I jeszcze jedno – jak się ma męża na emeryturze, to trzeba mieć niedaleko aptekę, a na pieszczoty nigdy nie jest za późno****

A teraz najważniejsze. Do książki, ciekawie zilustrowanej przez Zbigniewa Dobosza, dołączona została płyta, na której Bzdurki  czytają autor i… Piotr Bałtroczyk. Niesamowity duet prawda? Wyobrażacie sobie jak interpretują bajki? Dokładnie tak jak na własnych występach, choć dla mnie numerem jeden jest tutaj zdecydowanie A. Andrus. Słucha się bardzo fajnie, ale lepiej robić to w domu. Niekontrolowany chichot przeistacza się w żabi rechot. Polecam. Doskonałe na zimową chandrę.

*Artur Andrus, Bzdurki, czyli bajki dla dzieci i innych, Warszawa 2012, s. 27,
**ibidem, s. 4,
***ibidem, s. 23,
****ibidem, s. 38.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa


Książka bierze udział w wyzwaniach czytelniczych: Polacy nie gęsi...

Autor: Maria Krüger
Ilustracje: H. Bielińska, K. Kołodziej
Tytuł: Karolcia. Witaj Karolciu!
Seria: seria limitowana
Wydawnictwo: Siedmioróg
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 280
Oprawa: twarda















Jakiś czas temu przeczytałam na blogu Melanii recenzję książki Karolcia Marii Krüger. Ucieszyłam się, że przypomniała mi o jednej z ukochanych książek dzieciństwa, do której mam wielki sentyment. W pierwszym odruchu chciałam od razu biec do biblioteki, ale potem pomyślałam o tym, co może się stać, jeśli teraz książką mi się nie spodoba. Nie chciałam burzyć sobie mitu. W niedługim czasie jednak otrzymałam możliwość zrecenzowania tej książki od Wydawnictwa Siedmioróg i postanowiłam zaryzykować.
W moje rączki wpadło prześliczne wydanie jubileuszowe. W tomie znalazły się dwie powieści autorki: Karolcia i Witaj Karolciu opatrzone oryginalnymi ilustracjami Haliny Bielińskiej, które tutaj zostały w subtelny sposób pokolorowane. Wszystkie książki z edycji jubileuszowej mają charakter kolekcjonerski. Elegancka oprawa z płóciennym grzbietem, szorstkie karty w kolorze ecru i co najważniejsze indywidualny numer. Nakład tych książek jest limitowany, co oznacza, że każdy posiadacz ma niepowtarzalny, numerowany egzemplarz. W serii ukazały się także Plastusiowy pamiętnik oraz Słoń Trąbalski i inne wiersze.

Czy sięgniecie po Karolcię było dobrym pomysłem? Jak najbardziej. Przeżyłam wspaniałą, sentymentalną podróż do przeszłości. Czytając książkę miałam wrażenie, że widzę siebie – małą siedmioletnią dziewczynkę siedzącą na świetlicy szkolnej z nosem w książce. Pamiętam to jak dziś, a to za sprawą pewnej bardzo niemiłej pani bibliotekarki…

Kiedy byłam w pierwszej klasie, po skończonych lekcjach musiałam chodzić na świetlicę. Aby umilić sobie czas chodziłam do biblioteki szkolnej i wypożyczałam różne książki. Pewnego dnia wpadła mi w ręce Karolcia. Oj gdybyście mnie wtedy widzieli! Często wciskałam się z książką między stoły, żeby czasem pani nie zaciągnęła mnie do jakiejś dziwnej zabawy. Tak było i tym razem. Z rozpalonymi policzkami czytałam i czytałam aż w końcu przeczytałam. Kilka godzin na świetlicy minęło jak krótka chwila. Postanowiłam pobiec jeszcze do biblioteki, żeby oddać Karolcię i wypożyczyć coś do domu. Niestety bardzo niemiła pani zaczęła na mnie krzyczeć, że jestem kłamczuchą, bo na pewno nie przeczytałam całej książki w tak krótkim czasie i tylko biegam, żeby jej zawracać głowę. Tym razem policzki paliły mnie ze złości i wyrzucając słowa jak z torpedy opowiedziałam tej pani ze szczegółami fabułę Karolki, a potem się rozpłakałam. Dziś pewnie miałabym satysfakcję, wtedy było mi tylko przykro (dziadek nauczył mnie czytać, kiedy miałam pięć lat i dlatego też przeczytanie Karolki w wieku siedmiu lat na świetlicy, nie było niczym dziwnym).  Pewnie z tej przyczyny tak dobrze zapamiętałam czytanie tej książki i całą otoczkę wokół tego.
Oczywiście to zdarzenie w żaden sposób nie wpłynęło negatywnie na mój odbiór książeczki i do dziś pamiętam jak jeszcze przez długi czas chodziłam z głową w chmurach, marząc o błękitnym koraliku.

Dla tych, którzy nie mieli przyjemności napiszę krótko, że poznajemy Karolcię, kiedy ta ma osiem lat i właśnie z całą rodziną przeprowadza się do nowego mieszkania. Podczas odsuwania mebli, dziewczynka znajduje w szparze podłogi połyskujący błękitny koralik. Już po chwili okazuje się, że jest to magiczny koralik, który spełnia wszystkie życzenia. W nowym miejscu Karolcia poznaje Piotrusia, z którym dzieli się swoją tajemnicą. Wspólnie doskonale bawią się wykorzystując możliwości koralika, czasem troszkę bezmyślnie – dla zabawy, a czasem po to, aby komuś pomóc. Mają tak niesamowite przygody, że trudno nadążyć (obecnie, bo kiedy byłam małą dziewczynką nie miałam z tym najmniejszego problemu). Stają się niewidzialni i robią ludziom psikusy w domu towarowym, latają w chmurach, jeżdżą samochodem prezydenta, ożywiają kamienne posągi. Wszystko to jednak w bardzo szczytnych celach. W zakończeniu Karolci postanawiają wykorzystać kończące się moce koralika do tego, aby sprawić radość całej ulicy, na której mieszkają. W części drugiej, kiedy do dyspozycji mają błękitną kredkę zamiast koralika, ratują przed zamknięciem jedyny w okolicy ogród z placem zabaw. Oczywiście, żeby nie było tak łatwo Karolcię i Piotrusia ciągle nęka czarownica Teofila, która chce odebrać koralik i kredkę dla swoich niecnych celów. Dzieci nie poddają się i dzielnie walczą.
Prawie wszystko w tej książeczce (oprócz Teofili) jest takie pozytywne i ciepłe, że aż się wierzyć nie chce. Dzieci cały dzień biegają po podwórku, bawią się razem w grupach, czytają książki, mają marzenia, pomagają starszym i sobie nawzajem. Dorośli są owszem bardzo zapracowani, ale nie na tyle, by nie móc wychować swoich dzieci na porządnych ludzi.
Oczywiście uśmiałam się niejednokrotnie z naiwności bohaterów, ale tylko dlatego, że jestem osobą dorosłą.  W dzieciństwie nawet nie zwróciłam uwagi na to, że rodzice wierzą w najbardziej absurdalne wytłumaczenia Karolki, nie są specjalnie zdziwieni pojawieniem się w mieszkaniu kucharzy, którzy rzekomo przysłani zostali ze spółdzielni w celu zgotowania prawdziwej uczty kulinarnej. Nie są też specjalnie zszokowani, kiedy pewnego dnia nie wiadomo skąd w mieszkaniu pojawia się niebieski telefon, do którego ciągle ktoś miauczy.  

Przed lekturą zastanawiałam się czy uda mi się wbić w klimat, bądź co bądź starej książki, osadzonej w zupełnie innych realiach.  Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ bez żadnego problemu zatopiłam się w historii i z wypiekami na twarzy podążałam za Karolką i Piotrusiem. Mało tego! Ja znowu zaczęłam marzyć o posiadaniu błękitnego koralika. Ciągle odrywałam się od lektury, aby rozmyślać nad kolejnymi możliwościami wykorzystania koralika…
Kochani, każdemu z was polecam takie powroty do przeszłości. To niesamowita frajda mieć znowu siedem lat i beztrosko bujać w obłokach!
 Polecam!

Jeśli macie ochotę zajrzeć do książki zapraszam w to miejsce

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Siedmioróg


Książeczka bierze udział w wyzwaniach czytelniczych: Polacy nie gęsi... oraz Odnajdź w sobie dziecko




Autor: Roma Ligocka
Tytuł: Dobre dziecko
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 294
Oprawa: miękka
















Romę Ligocką, pisarkę i malarkę większość osób zna z głośnej autobiografii Dziewczynka w czerwonym płaszczyku. Dobre dziecko jest niejako kontynuacją losów tej małej, pięcioletniej dziewczynki, która tutaj jest już dojrzewającą nastolatką. Sama autorka w wywiadzie zaznacza, że już dawno powinna była opisać tę część swojej biografii. Niestety wspomnienia z trudnego okresu były jeszcze zbyt bolesne, aby katować się samym myśleniem o nich.

Nieprawda, że dojrzewanie, czas, kiedy jest się młodym, ładnym i wesołym, to okres szczęśliwości. Dojrzewanie jest bardzo trudnym procesem i o nim przede wszystkim piszę w tej książce*

To nie jest tak, że kiedy człowiek przeżył holokaust to nic złego nie może mu się już przytrafić. Czasem to dopiero początek. Nikt z nas nie ma limitu w przeżywaniu cierpienia. Ono nigdy nie było rozdawane sprawiedliwie. Jedni dostają garstkę goryczy inni całe kilogramy trudne do udźwignięcia. Dla Romy Ligockiej holokaust stał się workiem, który musiała zarzucić na plecy i ruszyć w dalszą wędrówkę życia. Ciężko poruszać się z takim bagażem. Pewnie niejednokrotnie brakuje oddechu, bolą wszystkie członki, a z oczu płyną łzy bezsilności i strachu.

Dobre dziecko to szczera, wzruszająca opowieść o trudnym dorastaniu, o próbach wydostania się z otchłani bolesnym wspomnień z czasów, kiedy wraz z matką uciekły z getta i stały się niczym zwierzyna łowna wystawiona na cel.  Roma nie potrafi odnaleźć się w obecnej rzeczywistości. Jest zamknięta w sobie, wystraszona. Oliwy do ognia dolewa długoletni romans matki z żonatym mężczyzną, który niszczy dziewczynkę, jest przyczyną jej anoreksji i depresji.

Dorastająca Roma mieszka z mamą w ponurym, zakratowanym mieszkanku na ulicy Starowiślnej w Krakowie. Niezależnie od pory dnia, ciągle musiały w nim palić światło, a jedyny widok miały na brudne podwórko i nogi przechodniów. Dziewczynka przeżywa tu małe chwile radości, kiedy zatapia się w lekturze, bądź kreśli tuszem historyjki obrazkowe. To mały deficyt, gdyż większość czasu jest nieszczęśliwa, nierozumiana. Jej problemy są bagatelizowane zarówno przez matkę, jak i odwiedzających przyjaciół rodziny.  Roma czuje, że nikt jej nie kocha. Zaczyna sama wierzyć w to, że jest zła, krnąbrna i niewdzięczna. Szczerze mówiąc bywały momenty, kiedy miałam ochotę wrzasnąć na matkę Romy, żeby wreszcie zrzuciła klapki z oczu i zauważyła cierpienie swojego dziecka, to, że odmowa przyjmowania pokarmów nie świadczy o jej podłym zachowaniu, ale jest znakiem dla matki właśnie, że z dzieckiem dzieje się coś złego.  Wiem, że autorka rozgrzesza niejako matkę i nauczycielkę - panią Helenę. Twierdzi, że w tamtych czasach nikt nie wiedział co to jest anoreksja, depresja. Wszelkie zachowania odbiegające od normy były uznawane jako objaw nieposłuszeństwa.  To był bardzo trudne czasy, których nie mogę oceniać siedzą wygodnie w fotelu i pisząc tę recenzję, choć przyznaję, że bywały moment, kiedy musiałam odsunąć książkę daleko od zasięgu swojego wzroku.

Dzieciństwo i czas dorastania nie były okresem szczęścia dla Romy. Od małego była nauczona ukrywać się, uciekać. Zmienione nazwisko jak zmieniona tożsamość dawały możliwości przeżycia, ale i ciągłego strachu, że jednak ktoś się zorientuje. W szkole była wyśmiewana za swoje dziwactwa. Była niezwykle oczytaną dziewczynką, co było odbierane przez rówieśników jako wywyższanie się.  I tutaj zatem mamy okazję przekonać się jak dzieci potrafią być okrutne. Roma pewnego dnia znajduje w swoim zeszycie nabazgrane przez kogoś zdanie o tym, że jej mama jest k… Nikt jej już nie zaprasza na urodziny, nikt nie chce się zaprzyjaźnić.  Zaczyna nienawidzić matki, za to, że zdradziła tatusia i ją nie bacząc na konsekwencje romansuje z żonatym mężczyzną, niszcząc przy tym życie córki.
Roma musi zamienić się teraz w dorosłą osobą (choć może zawsze nią była) i zająć się matką. Role się odwracają. To dług, który dziecko chce spłacić w zamian za opiekę podczas wojny. Już do końca, nawet kiedy czasy się zmienią, a Roma będzie miała własne dziecko, ciągle będzie opiekować się mamą niczym dojrzewającą córką, która liczyć się będzie z każdym jej słowem.
Jak łatwo można skrzywdzić dziecko. Nie trzeba nawet stosować fizycznych kar. Roma ciągle słyszała, że jest zła, niedobra, kłamliwa, niewdzięczna i nadąsana. W końcu sama w to uwierzyła i pewnie trudno jej było w przyszłości odzyskać wiarę w siebie (jeśli to się w ogóle udało). Ciągle była narażona na wahania nastrojów matki, która czasem błądziła w oparach szczęścia, a czasem bez zastanowienia targała się na własne życie. Nigdy nie powiedziała przepraszam, po każdym takim ekscesie przechodziła jak gdyby nigdy nic do porządku dziennego twierdząc, że to był tylko wypadek. Czy potrzeba więcej, aby mała dziewczynka stała się nieszczęśliwym kłębkiem nerwów?
Bardzo chciałabym wierzyć, że matka nie była świadoma krzywdy jaką wyrządzała swojemu dziecku. Trzeba bowiem uczciwie powiedzieć, że ona również przeżyła koszmar wojenny, śmierć męża. Po prostu chciała znów kogoś pokochać, mieć więcej dzieci, cieszyć się. Źle ulokowała swoje uczucia, ponieważ mężczyzna, którego pokochała, nigdy nie zdecydował się porzucić dla niej żony. W tamtych czasach, kobieta zadająca się żonatym mężczyzną była skazana na wzgardę i potępienie. Cała rodzina narażona była na kpiny, wyzwiska i ostentacyjne odwracanie głów.

Na szczęście Roma znajduje w życiu rzeczy, zjawiska, osoby, które sprawią, że niejednokrotnie poczuje się szczęśliwa. Obcowanie z literaturą, częste wypady do kina i teatru stanowią ucztę dla skołatanej duszy. Ciekawe znajomości z aktorami, wypad nad morze i spotkania z koleżankami, które w liceum już nie śmieją się z Romy, dają jej nadzieję na to, że jej życie nabierze sensu.  Bardzo ważny jest dla niej pamiętnik babci, który Roma dostała od mamy. Wybrane fragmenty zostały wplecione w fabułę książki i dzięki temu możemy uczestniczyć w życiu rodzinnym i towarzyskim dosyć zamożnej żydowskiej familii. Babcia mimo trudów dnia codziennego, potrafiła ogromnie cieszyć się z najdrobniejszej rzeczy. Cieszyło ją, że ma piękny dom, wyszorowane do czysta podłogi, że dzieci są grzeczne i urodziwe. Wieczorami zaś opisywała wszystko w pamiętniku, ciesząc się z chwili prywatności.  Roma i jej mama Tosia są jakby zaprzeczeniem prostej afirmacji życia. Nie mogą pozbyć się jarzma holocaustu, bardzo chcą obie być szczęśliwe, ale nie bardzo potrafią.  Wydaje mi się, że obydwie mogły traktować pamiętnik babci jak swoisty poradnik dobrego życia. Oczywiście babcia nie była świadoma, że już niedługo wybuchnie wojna, że nie doczeka żadnych wnuków, że zginie prawie cała jej rodzina. O tym wiedzą już tylko Roma i Tosia – dwie poranione kobiety, które pragnąć wzajemnej miłości i zrozumienia nie potrafią odnaleźć nici, która ja łączy. Tak to już jest, że czasem mimo iż kochamy, potrafimy boleśnie ranić najbliższy.

Dobre dziecko jest lekturą pełną bólu, od którego nie sposób się uwolnić. A może właśnie napisanie tej książki, miało przynieść autorce niejakie oczyszczenie? Rozliczenie się z przeszłością? Wybaczenie?
Wzruszyłam się niejednokrotnie podczas czytania. Wielkie wrażenie robią też zdjęcia dorastającej Romy i jej matki. Odnoszę wrażenie, że to nie ta dziewczyna, o której mowa w powieści. Piękna, dumna i zamyślona kobietka nie przypomina tej wystraszonej dziewczynki w czerwonym płaszczyku. Książka głęboko zapadła w moją pamięć i jak na razie nie daje mi spokoju. Połknęłam ją w jedną noc, a potem padłam wyczerpana na łóżko i nie mogłam sobie poradzić z kotłującymi myślami.
Wielkie emocje, wielki ból, łzy i…nadzieja.

Polecam ogromnie!

*Roma Ligocka, Dobre dziecko, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2012.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu


Autorzy: Nadia Berkane, Alexis Nesme
Tytuł: Marysia i wesoły dzień w przedszkolu
seria: Misia Marysia
Wydawnictwo: Debit
Rok wydania: 2013
liczba stron: 20









W lutym tego roku bielskie Wydawnictwo Debit wypuściło na rynek serię książeczek o zabawnej Misi Marysi. Dziewczynka jest wprawdzie misiem koalą, ale ma problemy jak każdy trzyletni szkrab. Musi nauczyć się korzystać z nocnika, przezwyciężyć strach przed nocnymi potworami, pójść do przedszkola, urządzić swoje pierwsze urodziny, przygotować się do faktu, że zostanie starszą siostrą, a do tego jeszcze, Marysia miewa dzikie napady złości, kiedy coś nie idzie po jej myśli. Pewnie wielu z was pomyśli – mamy to, na co dzień! Otóż mnie te problemy również są doskonale znane, dlatego seria o Misi doskonale zadomowiła się w biblioteczce mojego syna. Dzisiaj chciałam wam przedstawić jedną z ulubionych części Tymka, Marysia i wesoły dzień w przedszkolu.




Mój syn od jakiegoś czasu bardzo lubi chodzić do przedszkola (kto bywa u mnie częściej pewnie pamięta, że początki były bardzo trudne). Teraz mamy wręcz odwrotną sytuację. Kiedy nadchodzi weekend moje dziecko płacze i pyta dlaczego nie może iść dzisiaj do przedszkola. Nie będę ukrywać, że kamień spadł mi z serca i cieszę się, kiedy bez ociągania wstaje rano i ochoczo biegnie do kolegów.
Nie dziwi mnie zatem, że właśnie tę książeczkę upodobał sobie najbardziej. To chyba pierwsza bohaterka, z którą moje dziecko może się utożsamić. Ich rozkład dnia wygląda bardzo podobnie. Marysia przychodzi do przedszkola i samodzielnie (z wielką dumą) przebiera buciki na kapcie, a resztę rzeczy chowa do specjalnej szafeczki. Na początek pani przedszkolanka zarządza wspólne śpiewanie i granie (pewnie dlatego, że rano dzieciaki mają najwięcej energii). Gdy jest ciepło wszyscy mogą pobawić się na przedszkolnym placu zabaw natomiast jeśli pada deszcz lub wieje silny wiatr, w salach zabaw czekają na maluchy piękne zabawki, których można używać do woli. Jak to w przedszkolu, jest czas na pyszne jedzonko i odpoczynek. Czas mija bardzo szybko i po południu dzieci są zdziwione, że nadeszła pora, aby wrócić do domu.



Bardzo podoba mi się wydanie całej serii. Książeczki mimo naprawdę niskiej ceny, są starannie przygotowane. Gruby, błyszczący papier, wesołe, kolorowe ilustracje. Bardzo dobrym pomysłem jest wyszczególnienie na każdej stronie kilku podpisanych przedmiotów, które znajdują się na ilustracjach. Pozwala to dziecku wzbogacić słownictwo, lub w przypadku starszaków poćwiczyć pisownię. Dla tych drugich specjalnie, historyjka została napisana dużą czytelną czcionką, co ułatwi kontakt z tekstem.
Najważniejsza jednak jest treść. Niezwykle ciepła bajeczka, została wzbogacona o wartości edukacyjne, takie jak konieczność oduczenia dziecka korzystania ze smoczka, radość wynikająca ze wspólnej zabawy. Podoba mi się, że pójście do przedszkola zostało potraktowane w książeczce jako coś naturalnego. Rodzice muszą iść do pracy, dlatego ten czas dzieci spędzają w przedszkolu. Misia Marysia pod koniec dnia tęskni za rodzicami, ale w przedszkolu dzieje się tyle wspaniałych rzeczy, że nie będzie miała problemu, żeby z radością wrócić tu następnego dnia.

Polecam gorąco!
Jeszcze nie raz usłyszycie u mnie o przygodach Marysi, gdyż tak jak wspominałam posiadamy całą serię. Do zobaczenia zatemJ

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książeczki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Debit


Autor: Courtney Miller Santo
Tłumaczenie: Magda Miłosz
Tytuł: Sekret drzewa oliwnego
Wydawnictwo: Wielka Litera
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 368
Oprawa: miękka











W gaju oliwnym potrzeba mądrości w stopach i szaleństwa w głowie*
Przysłowie włoskie (sycylijskie)



Sekret drzewa oliwnego niewątpliwie przyciągnął mnie już swoją okładką. Moją uwagę przykuło także pierwsze zdania z zapowiedzi, które przekonało mnie o konieczności zapoznania się z tą powieścią:

W starej posiadłości Hill House w dolinie Sacramento mieszka pięć pokoleń kobiet rodziny Kellerów.

I to wystarczyło. Nie jest żadną tajemnicą, że gustuję w książkach, gdzie występuję mocne osobowości kobiece. Przewracając kolejne strony takich powieści, czuję się jak ryba w wodzie. Oczekiwałam wiele po tej lekturze i nie zawiodłam się.

To nie jest jedna z tych książek, w których wychwala się śródziemnomorski klimat, zagryzając wszystko suszonym pomidorkiem i zieloną oliwką (choć absolutnie nie mam nic do tego typu książek). Gaje oliwne, oliwa i oliwki owszem przewijają się na porządku dziennym i dodają niewielką nutę sielskości, do nieco chłodnego charakteru powieści, ale absolutnie nie tworzą wątku przewodniego. Główną rolę odgrywają tutaj niewiasty. Anna – najstarsza kobieta świata. Ma sto dwanaście lat i aspiracje do tego, aby jeszcze trochę pożyć. Jej córka Elizabeth, osiemdziesięciodziewięciolatka, nieco bardziej zmęczona życiem i licznymi sekretami. Sześćdziesięciopięcioletnia Calliope, córka Elizabeth (zwanej Bets), prowadzi sklep ze wszystkim, co ma związek z oliwkami. Czterdziestodwuletnia Deborah tylko chwilowo zaszczyca swoją obecnością Hill House, gdyż odsiaduje wyrok za zabójstwo męża. Jej córka Erin (dwadzieścia cztery lata), to zarazem praprawnuczka Anny, przyjeżdża do domu po długiej nieobecności, aby właśnie tu urodzić swoje pierwsze dziecko.

Nie można liczyć na spokój i stabilizację, kiedy w jednym domu mieszka ze sobą pięć kobiet. Zawsze będą tajemnice, niesnaski i uszczypliwości. W Hill House, zdaje się początkowo, że wszystko jest w porządku, dopiero przyjazd doktora Hashmiego burzy pozorny porządek. Mężczyzna jest genetykiem, który przyjeżdża na zaproszenie Callie, w celu poznania źródła długowieczności. Do swoich badań potrzebuje krwi całej rodziny, łącznie z dziećmi. Jego odkrycia są jak kij wbity w mrowisko. Każda z kobiet ukrywała głęboko jakieś tajemnice, które mogą wyjść na jaw. Czy tak się stanie?
Czytelnik oczywiście ma szansę poznać wszystkie sekrety kobiet z Kidronu. Autorka umiejętnie rozsypała je po całej powieści tak, aby nikt za szybko nie poznał prawdy. Książka celowo podzielona jest na rozdziały, poświęcone kolejno każdej z  kobiet. Dzięki temu pogrupowaniu jest mniejsza szansa na to, że pogubimy się w zagmatwanych losach rodziny. Anna ukrywa swoje prawdziwe pochodzenie. Beth skrywa tajemnicę dotyczącą swojego męża i synów, Callie uzależniona jest od leków przeciwbólowych, co jednak nie przeszkadza jej nawiązać bliższych stosunków z doktorem Hashmim. Deb odsiadująca wyrok, zabrała ze sobą do celi prawdę o okolicznościach morderstwa. Niewątpliwie jest winna, ale może została sprowokowana do takich a nie innych kroków? Najmłodsza z rodu Erin, nie chce powiadomić ojca swojego dziecka, o tym, że został tatą. Nie chce wprowadzać go do rodziny żeby nie zaburzyć pozornej harmonii kobiecego gniazda? Czy mężczyźni w tej rodzinie odgrywali naprawdę tak niewielką rolę? Zapewne coś w tym jest, gdyż w Hill House, nie zamieszkuje żaden męski członek rodziny. Wszyscy wyjechali, umarli, zginęli lub zachorowali. Czyżby długowieczność dotyczyła tylko płci żeńskiej? Liczne pytanie znikają w miarę ilości przeczytanych stron, choć niektóre pozostaną niewyjaśnione do końca.

Sekret drzewa oliwnego urzekł mnie historią przesadzania drzewek oliwnych, tajemniczością i chłodem, który wiał z każdego kąta. To nie sielska saga rodzinna, która może odprężyć i ukoić zmysły. Tutaj aż wrze od tajemnic skrywanych od lat, niewyjaśnionych konfliktów, niewypowiedzianych słów. Każda z córek ma żal do swojej matki o brak uczuć, zainteresowania, oschłość. Jednocześnie wszystkie kobiety ciągle tkwią w jednym domu, w swoim towarzystwie. Miewały dłuższe lub krótsze okresy, kiedy prowadziły życie z dala od rodzinnego domu, jednak wszystkie powracają przyciągane niewidzialnym magnesem. Czy wpuszczony do domu genetyk będzie w stanie zatrząść prastarym rodem? Czy obudzą się wreszcie ich zwapniałe serca?

C. Miller Santo stworzyła piękną, tajemniczą historię, owianą zapachem dojrzałych oliwek, który od pokoleń unosił się nad Hill House. Niezwykle wartka akcja nie jest spowalniana nawet przez liczne dygresje nawiązujące do przeszłości bohaterek. Książka w żaden sposób nie pretenduje do zwyczajnej sagi rodzinnej, choć bez wątpienia należy do tego gatunku. Te odstępstwa mogą zostać skrytykowane przez fanów tradycyjnych powieści rodzinnych. Dla mnie obcowanie z książką było jak powiew świeżości. Ciekawy, mało oklepany temat długowieczności, do którego autorka wplotła ciekawą historię rodzinną, bez wątpienia wzbudza wiele emocji. Dużym atutem powieści jest ukazanie sylwetek kobiet mieszkających pod jednym dachem, ale różniących się od siebie pod każdym względem. Największą sympatię poczułam do Anny, najstarszej z rodu. Urzekły mnie jej magiczne przechadzki po gaju oliwnym, dbanie o każdy owoc, którego istnienie zawdzięczała determinacji swojego ojca.

Trzeba pozbierać owoce. Oliwki tak dojrzałe, że ich skóra pęknie pod najlżejszym dotykiem. Każdy podmuch wiatru zrzuca na ziemię dziesiątki owoców. Gniją tam i karmią szkodniki**.

Anna w wieku stu kilku lat jest wciąż na tyle sprawna, żeby codziennie o wschodzie słońca wędrować między drzewami oliwnymi, zbierać ostatnie owoce i sama wytłaczać z nich znakomitą oliwę. Wciąż trzeźwo myśli, choć czasem może wolałaby nie pamiętać pewnych faktów z dzieciństwa. Kobieta ciągle milczy i w spokoju buja się w swoim fotelu na ganku, w ciszy rozmyślając nad dziwnymi losami swojej rodziny. Zostało jej jeszcze wiele czasu. Kto wie, może nawet kilkadziesiąt lat?
Gorąco polecam!

*C. Miller Santo, Sekret drzewa oliwnego, Warszawa 2013, s. 7,
**Ibidem, s. 15.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera

Subskrybuj: Posty ( Atom )

Julia Orzech

Julia Orzech

Szukaj w tym blogu

Dołącz do mnie

juliaorzech.blogspot.com - blog książkowy

Biorę udział w projekcie Dzikiej Jabłoni "Przygody z książką"

Biorę udział w projekcie Dzikiej Jabłoni "Przygody z książką"

Obserwatorzy

Archiwum bloga

  • ►  2021 (5)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (1)
    • ►  lipca (1)
  • ►  2018 (27)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (2)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (65)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (10)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2016 (62)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (1)
    • ►  września (11)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (8)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2015 (64)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (7)
    • ►  września (6)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2014 (68)
    • ►  października (7)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (8)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (3)
  • ▼  2013 (105)
    • ►  grudnia (13)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (8)
    • ►  września (6)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (9)
    • ▼  marca (9)
      • Ania z Zielonego Wzgórza - Lucy Maud Montgomery
      • Rantis - Aida Amer
      • Severina - Rodrigo Rey Rosa
      • Bzdurki, czyli bajki dla dzieci i innych - Artur A...
      • Karolcia i Witaj Karolciu - Maria Krüger
      • Dobre dziecko - Roma Ligocka
      • Marysia i wesoły dzień w przedszkolu - Nadia Berka...
      • Sekret drzewa oliwnego - Courtney Miller Santo
      • Po szóste nie odpuszczaj - Janet Evanowich
    • ►  lutego (14)
    • ►  stycznia (13)
  • ►  2012 (147)
    • ►  grudnia (13)
    • ►  listopada (15)
    • ►  października (15)
    • ►  września (15)
    • ►  sierpnia (14)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (16)
    • ►  kwietnia (14)
    • ►  marca (9)
    • ►  lutego (16)
Julia Orzech. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Ostatnie wpisy

  • Ania z Zielonego Wzgórza - Lucy Maud Montgomery
    Autor: Lucy Maud Montgomert Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz Ilustracje: Sylwia Kaczmarska Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza Seria: Klasyka...
  • Pali się! - Jan Brzechwa
    Autor: Jan Brzechwa Tytuł: Pali się! Ilustracje: Zbigniew Dobosz Wydawnictwo: Skrzat Rok wydania: 2013 Liczba stron: 24 Oprawa: mięk...
  • Nauka liczenia - Agnieszka Łubkowska
    Autor: Agnieszka Łubkowska Ilustracje: Joanna Kłos Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2018 Liczba stron: 140 Oprawa: t...
  • Małe kobietki - Louisa May Alcott
    Autor: Louisa May Alcott Tytuł: Małe kobietki Tłumaczenie: Anna Bańkowska Wydawnictwo: MG Rok wydania: 2012 Oprawa: twarda Liczba st...
  • Baśnie i legendy polskie oraz Baśniowa Mapa Polski
    Tytuł: Baśnie i legendy polskie Ilustracje: Mirosław Tokarczyk Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2016 Oprawa: tw...
  • KONKURS U JULII
    SERDECZNIE ZAPRASZAM WSZYSTKICH DO WZIĘCIA UDZIAŁU W MOIM PIERWSZYM KONKURSIE BLOGOWYM.  DO WYGRANIA OCZYWIŚCIE KSIĄŻKI, KTÓRE OTRZYMAŁA...
  • Trzy oblicza pożądania - Megan Hart
    Od jakiegoś czasu głośno się zrobiło na temat tej książki w światku czytelniczym. Plotki aż huczą i bezczelnie porównują ją do wiadomego...
  • GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!
    Mam dość. Nie jestem w stanie zapanować nad ustawieniami tego bloga, dlatego na jakiś czas daję sobie spokój. Grunt, że wydaje mi się w miar...
  • Było sobie życie - edukacyjna gra planszowa
    źródło foto: empik.com Tytuł: Było sobie życie Producent: Hippocampus Seria: Było sobie życie Kategoria wiekowa: 7-107 (pięciolat...
  • Bardzo subiektywna lista prezentów na Dzień Dziecka
    Od razu na początku zapewniam, że to nie jest post sponsorowany. Sklep Mamabu odkryłam jakiś czas temu dzięki znajomej, a potem sama b...

Statystyka

podczytuję

  • Dylematy filolożki
    Jak napisać życiorys do szkoły – czego oczekują komisje rekrutacyjne?
  • górowianka
    Wojciech Czaplewski "Książeczka wyjścia"
  • Z pasją o dobrych książkach i nie tylko...
    "Gleba" - Michał Śmielak [wyjątkowo zaczynam od drugiego tomu]
  • tu-czytam
    Sally Symes, Saranne Taylor: Wielka księga pytań jak
  • ~~ Od deski do deski - Varia blog ~~
    Krąg polarny - Liza Marklund
  • Książki Warte Przeczytania
    Książkowe nowości 2025 literatura faktu- co polecacie przeczytać ?
  • pasje i fascynacje mola książkowego...nie tylko literackie...
    Dom mojej matki. Opowieść córki o rodzinnej manipulacji, bólu i odzyskanej wolności - Shari Franke
  • Notatnik kulturalny
    Jeden gest może zmienić już całkiem sporo, czyli Nietuzinkowy sklep całodobowy i Jeszcze bardziej nietuzinkowy sklep całodobowy Kim Ho-Yeon
  • Niania w Paryzu
    Lewkonie, truskawki, morele i nektarynki podane ze szparagami i rzodkiewka!
  • Kobiece rozmówki przy herbacie
    W moim ogródeczku…
  • Dosiakowe Królestwo
    Zapach świeżych trocin - Agata Czykierda-Grabowska
  • zwiedzam wszechświat ...
    9 Festiwal Książki Opole 2025
  • moje podróże
    Majówka - czyli zielono mi i kolorowo i śpiewająco
  • Profesor Jerzy Bralczyk - bloog.pl
    Jak dbać o tatuaż latem?
  • Dowolnik
    "Słoneczne wino" Ray Bradbury
  • Cyrysia
    Czy w mrocznych czasach jest jeszcze miejsce na ludzkie odruchy? „Ołowiane żołnierzyki” – nowy kryminał Marka Stelara
  • Setna strona
    Upierz - Paulina Pudło
  • Magia w każdym dniu
    ,,KARIERA NIKODEMA DYZMY"-TADEUSZ DOŁĘGA-MOSTOWICZ
  • Krytycznym okiem...
    „Stan raju” Laura van den Berg
  • Słowem Malowane
    Katarzyna Jasiołek, Dom Mody Telimena.
  • książki sardegny
    Trójka e-pik maj 2025. Podsumowanie kwietnia
  • Ejotkowe postrzeganie świata
    Podsumowanie kwietnia i hasło na maj 2025 - Pod hasłem
  • Recenzje Młodzieżowe
    "Elryk z Melniboné" - Michael Moorcock - recenzja
  • Z lektur prowincjonalnej nauczycielki
    Pożegnanie
  • Książki Oli
    Lem i Bradbury - ludzkość w kosmicznym lustrze
  • Śmieciuszek życiowy, czyli co u Bazyla piszczy.
    Crimen - Józef Hen
  • W Krainie Czytania i Historii
    Magdalena Zimniak – „Pęknięta kra”
  • Pisany inaczej...
    Michael Yapko - "Kiedy życie boli. Zalecenia w leczeniu depresji. Startegiczna terapia krótkoterminowa"
  • Książki do poduszki
    Marcin Brzostowski "www.husaria.pl"
  • Czechofil
    To je jen Toyen?
  • Czytanki-przytulanki
    Kate DiCamillo „Beverly tu i teraz”
  • W krainie stron
    Pech, Słowiańskie demony i inne stwory, czyli Licencja na czarowanie Aleksandy Okońskiej!
  • Agnesto
    "Reneta" Barbara Klicka
  • Kącik z książką
    "Adwokat diabła" Steve Cavanagh
  • Książki i nie tylko...
    Martina Winkelhofer - "Cesarzowa. Pierwsze lata Sisi na wiedeńskim dworze" | recenzja
  • Książkoholizm
    Burza myśli i stos
  • Półeczka z niebieskimi migdałami
    INSTRUKCJA
  • Świat książkowego mola...
    "Pacjentka" - Alex Michaelides
  • nieperfekcyjnie, bo perfekcja jest nudna!
    "Wytrwałość dzikich kwiatów" - Micalea Smeltzer
  • AnnRK
    Może nie ma mnie tu, ale jestem gdzie indziej!
  • Lego ergo sum
    Z Tobą będzie inaczej - Milena Wójtowicz
  • ... jak na jedno moje małe istnienie świata jest o wiele za dużo...
  • Życie między wierszami
    Toshikazu Kawaguchi: Zanim wystygnie kawa
  • All You Need Is Book
    Kraina za mostem, czyli pełna tajemnic baśń w klimacie retro
  • Malutka
    Jak banany zniewoliły Gwatemalę? - "Burzliwe czasy" M. Vargas Llosa
  • Lustro Rzeczywistości
    Skazani na ból – Agnieszka Lingas-Łoniewska. Wznowienie
  • więcej niz pierwsza czytanka
    Anonse
  • Magiczny Świat Książek
    Tren Model Rambut Hits Untuk Tampil Beda
  • ...do ostatniej pestki trzeba mocno żyć...
    #592 - Śnieg otulił cię bielą
  • Sprawy domowe i książka na półce
  • W zaciszu biblioteki
    Strach to mała śmierć
  • W Pępku Trójmiasta
    A. C. Gaughen: Berło Ziemi
  • ANTYKWARIAT Z CIEKAWĄ KSIĄŻKĄ
    Coraz większy mrok - Colleen Hoover
  • Po drugiej stronie... książki
    co zrobisz, gdy sie obudzisz tego dnia.
  • Kronika Chomika
    "Stulecie chirurgów" Jürgen Thorwald
  • Za górami za lasami
    Witajcie kochani jak dobrze Was uścisnąć!
  • Trufla
    Prezentownik 2019 - książki
  • Recenzje książek ← blog Niedopisanie
    Dr Sarah Horlofsen i Dagmara Geisler - Co to ten rak?
  • galeria kongo
    Moje życie z książką, Zuzanna Rabska
  • Moje książki...
    "Powroty i wspomnienia" Sylwia Trojanowska
  • absolutnie nieperfekcyjna
    J.Galiński "Kółko się pani urwało", czyli lektura dla fanów dowcipów o Murzynach
  • W Nieparyżu
    ROK, W KTÓRYM NAUCZYŁAM SIĘ KŁAMAĆ Lauren Wolk - What has been seen...
  • Czytajki - dziecięcych książek czar
    Pomocnicy. Liderzy, asystenci, robotnicy., Skrzydłowi. Technicy, magicy, indywidualiści. - Jarosław Kaczmarek
  • Słowa duże i MAŁE
    Pewna jest tylko śmierć (Twoje fotografie, Tammy Robinson)
  • z kubkiem kawy...
    Rodzanice - Katarzyna Puzyńska
  • ZORROBLOG
    BARDZO GŁODNA GĄSIENICA
  • Francuska Kawiarenka Literacka
    Zbrodnia Sylwestra Bonnard Anatol France
  • god save the book
    „Shitshow! Ameryka się sypie, a oglądalność szybuje” Charlie LeDuff. Mikrorecenzja
  • Misia i Tosia czytają
    Kot -o-ciaki / Heniś/ booba - partnerzy w zabawie
  • Notatki Coolturalne
    Sny Wojenne - Marek Harny.
  • KSIĄŻECZKI SYNKA I CÓRECZKI :)
    Save Me
  • miasto książek
    Nowy adres
  • Krakowskie Czytanie
    "Kamień" Małgorzata i Michał Kuźmińscy
  • Językowe rozważania młodego polonisty
    „Odkupować” czy „odkupywać” – która forma jest poprawna?
  • Waniliowe Czytadła
    "Sztuczna broda świętego Mikołaja"
  • JULIA ORZECH
    Nauka liczenia - Agnieszka Łubkowska
  • uzależniona od czytania
    ŚWIĄTECZNE PREMIERY
  • Moja Pasieka
    "Trzecia siostra" Joanny Marat
  • Płaszcz zabójcy
    Henryk Sienkiewicz, 1889 rok
  • Choco Freak
    Racuchy drożdzowe z jabłkami na maślance
  • Czytajmy Dobre Książki
    Piotr Ambroziewicz "Złote lata polskiej chuliganerii. 1950-1960"
  • Aleksandrowe myśli
    Wyniki konkursów
  • Dabudubida
    2chの評価を調べてみた結果は・・・!?【炎上】
  • In Trinity's world of books
    Pochodzenie ma znaczenie - dlaczego to takie ważne?
  • Sabinkowe czytanie, w obłokach bujanie....
    Kolejne miłe spotkanie z Rudnicką!
  • books on my mind
    Louisa Morgan "Tajemna historia czarownic"
  • moja księgarnia
    Hotel Varsovie. Klątwa lutnisty - Sylwia Zientek
  • Życiowa pasja bibliofila
    Każdy ma w głowie jakąś rzeźnię („Obrzydliwcy” – Marek Kalita)
  • prowincjapelnamarzen blog
    POŻEGNANIE Z BLOGIEM
  • Jedz tańcz i czytaj
    The Manga Guide. Wszechświat - K. Ishikawa, K. Kawabata
  • POCZYTALNIA | kultura czytania
    Nawyki, Karl Ove Knausgård
  • GabArte
    Zimo przybywaj!
  • Pożeracz słów
    Magicznych Świąt !
  • Pasjonatka Literatury
    "PS. Kocham cię" Cecelia Ahern
  • Kraina chwilowego zapomnienia
    Wojna, miłość i rak
  • KULTURALNY KĄCIK
    Jesień życia - zrób coś dla siebie
  • Zapatrzona w książki
    Zakochanymi kobietami łatwiej manipulować?
  • Strefa Książki
    Tajemnicze morderstwo
  • k r e a t y w a
    Nauka języków przez zabawę - angielski w domu, cz. 2
  • Maszyna do pisania
    Tam gruz
  • Moje wycieczki w świat literatury...
    Sejarah Diet Keto
  • ZRECENZUJEMY | Recenzje książek
    "Girl online solo" - Zoe Sugg
  • Kącik z książkami
    Jerzy Sosnowski "Fafarułej, czyli pastylki z pomarańczy"
  • Papierowy Azyl
    SPRZEDAJĘ KSIAŻKI - TANIO!
  • ... Jarkowe bazgroły ...
    Pyrkon
  • Słowem lukrowane
    Spacerkiem przez rok
  • Strach przed lataniem i głód doświadczeń
    Your College Education, Make The Best From it!
  • myśli, wrażenia, interpretacje
    Słowa poruszone, słowa poruszające – Małe Kino „Prawda i sny” [recenzja płyty]
  • Codzienna walka z lenistwem i dążenie do obranych celów.
  • In bed with books
    Edyta Świętek, Cień burzowych chmur
  • Aureliowo,czyli książkowo
    Chorowanie i ser żółty domowej roboty
  • Karriba - Moda na czytanie
    AND THE OSCAR GOES TO... | STYCZEŃ 2017
  • Stulecie literatury
    Pięć powodów do zmian
  • Czytelnicze Zacisze
    Janusz Niżyński „Bajeczki dla dzieci. Stories for kids”
  • W deszczu marzeń, burzy słów, myśli niewypowiedzianych....
    Pudełko pełne niespodzianek! Liferia
  • oczami dziecka...
    wakacje
  • Czytam Centralnie
    PAVOL RANKOV. PRZEZWYCIĘŻYĆ KOMPLEKS
  • "Kto czyta książki, żyje podwójnie" - Umberto Eco
    Prezent od Elfa Pharm
  • kamykowa czytelnia
    koniec kamykowej czytelni
  • My Little Library
    W pułapce New Adult
  • przy kominku siadam...
    Róż, róż i róż :)
  • kultur-alnie
    Rachel Abbott "Obce dziecko".
  • Między wersami książek
    "Ostatnia prowokacja" - Louise Lee
  • Mój jest ten kawałek podłogi
    Poza czasem szukaj
  • Biblioteka Melanii
    Jo Walton - "Podwójne życie Pat"
  • Magnolie
    Czy internet to dobre miejsce dla książek? O akcjach promujących czytelnictwo na świecie
  • Kopalnia Książek
    MAŁGORZATA WARDA "Jak oddech"
  • Magia książki...
    Lutosławski: Piano Concerto / Symphony No 2 PL
  • kajecisko
    BAMBINO - To jest to!
  • BLOG KATARZYNY ZYSKOWSKIEJ-IGNACIAK
    Resep Ayam Teriaki Lezat dan Nikmat
  • Co nowego w PWN
    W kuchni jak na wojnie
  • Kreatywna mobilizacja (FIT-życie)
    M.M.P.R. (2014)
  • czYtanie
    myśli
  • Diunam
    "Pąki lodowych róż" Zbigniew Zborowski
  • Książkozaur na tropie...
    Lektura obowiązkowa!
  • KSIĄŻKÓWKA
    Informacja
  • Książki Ja i Pan Kot
    Stop diabetes dan hiduplah dengan sehat
  • Echo istnienia...
    Walka z brudem, czyli jak sprawdzają się perełki PERLUX.
  • Entre Las Letras
    Anna
  • Książki Grażyny - Marii
    Watch The Man Who is Talked About 1937 Full Movie Online
  • Na zimowy i letni wieczorek
    mogagat.pl
  • Once upon a time
    "Hopeless" Colleen Hoover
  • PROZAICY • blog literacki
    "Piromani" - Emilia Teofila Nowak
  • Imani
    STULECIE WINNYCH. CI, KTÓRZY WALCZYLI, Ałbena Grabowska
  • Peek-a-Boo-Boo
    ... to już koniec?! To dopiero początek!
  • Kartek szelest
    Pijąc kawę z demonami przeszłości - "Niewybaczalne" - Isabel Wolff
  • Szelest kartki jak muzyka w deszczowe dni...
    Twarzą w twarz z prawdą
  • Czytelniczy Szał
    "Anna German o sobie" - Mariola Pryzwan
  • książkolandia
    Tami z Krainy Pięknych Koni. Tom II: Tami z Kapadoclandii - Renata Klamerus
  • Beznadziejnie zacofany w lekturze
    Przypominam uprzejmie
  • Klasyka Młodego Czytelnika
    Koniec (ale i początek)
  • kawa, koc, książka - idealne połączenie
    Jeśli już...
  • London Boulevard
    Droga serca - M. John Harrison
  • Miss Jacobs Library
    Tylko Ciebie chcę - film
  • Książkowa Kraina Łagodności
    „Vademecum numerologii. Znaczenie liczb w Twoim życiu” – Editha Wüst i Sabine Schieferle
  • mama (nie tylko) Adama
    Nasza Paczka i niepodległość
  • White Plate
    Zupa z kukurydzy, ziemniaków i jabłek
  • Chodź, pomaluj mój świat,
    Halina Koszutska, Czerwony samochodzik
  • Córka Wokulskiego
    Dobra dusza
  • Moj kantor wymiany mysli i wrazen
    PODWÓJNA TOŻSAMOŚĆ
  • Kulturalny Misz-Masz
    Zaproszenie i trochę pożegnanie
  • bezrobotna.pl
    Kronika zapowiedzianej śmierci
  • Kraina Andersena
    Szkorbut szkorbutem, a Chmielewska w ulubionej odsłonie.
  • ZEZUZULLA
    Czy słońce, czy deszcz, jest pięknie!
  • Gorąca czekolada z cynamonem
    Blog sokrates0313 przeniesiony
  • Lektury Lirael
    „Obok siebie, ale osobno” (Georges Simenon, „Kot”)
  • Książka szuka domu!
    Charlotte Link, Dom sióstr
  • Wyznania Czytoholiczki
    SPRZEDAM
  • KSIĄŻKOWE PODRÓŻOWANIE
    "ZDOBYWAM ZAMEK" DODIE SMITH
  • czytanie
    Winna!
  • Kuzynka Sasza Poleca
    Wyniki konkursu z C.S. Lewisem
  • Zapiski na kartce
    UWAGA! UWAGA! UWAGA! UWAGA!
  • Entliczek-Poradniczek
    Ewa Chodakowska, Lefteris Kavoukis- Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską. 30 dni, minut, treningów, przepisów.
  • Good Life
    FABRYKA PRZEPISÓW
  • Dariusz Dłużeń
    "Pan Przypadek i trzynastka" - Jacek Getner
  • CZYTOPOLIS
    "Rynek w Smyrnie" Jacek Dehnel (#130)
  • Poza Sezonem
    Intruz - Stephenie Meyer
  • Book me a Cookie
    Nowy adres bloga
  • Książki z mojej półki
    "Babcia 19 i sowiecki sekret" Ondjaki
  • nieEROTYCZNE OPOWIADANIA
    Moja najnowsza książka
  • Over the rainbow
    Spóźniony Tag - Versatile
  • Frada mania! - wspólna mania czytania
    Dobranoc, Albercie Albertsonie
  • Konkursy z Polskimi Autorami CPA
    Rozwiązanie konkursu z Moniką Gałgan
  • Do zaczytania jeden krok
    Nareszcie mój i to z autografem
  • Jak pisać?
    Przygody Kluski i Sabinki. Odcinek 17.
  • Falka
  • Malice w Krainie Literatury
  • Cynamonowe dni
  • niecodziennik literacki
  • mowa liter
  • "myślodsiewnia książkowa"
  • Spotkania z autorami
  • Świat recenzji
  • Lubię, gdy książki pachną cynamonem..
  • Taki sobie dziejopis...
  • Tramwaj nr 4 czyli co nieco o czytaniu w tramwaju i nie tylko tam
  • Recenzje książek... głównie
  • * pudełko książek *
  • porządek alfabetyczny
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Blogi rodziców, które uwielbiam czytać

  • strefa Psotnika
    32 tom Biura detektywistycznego Lassego i Mai Tajemnica kościoła
  • Domowy zakątek
    Styczniowe wspomnienia
  • ladnebebe.pl
    Prezenty na Dzień Dziecka – idealne dla każdego malucha!
  • NIANIO.COM.PL – blog lifestylowo – parentingowy
    Minecraft – skąd jego fenomen i co warto znać?
  • Zwykłej Matki Wzloty i Upadki
    Wiosenna karuzela, czyli co nieco od Egmontu
  • wikilistka.pl
    Kreatywne sposoby eksponowania obrazów na płótnie i plakatów w aranżacji wnętrz
  • Moje Dzieci Kreatywnie
    Praca plastyczna na Wielkanoc – Kurczaki
  • Konfabula
    Potęga języka. Jak kody, którymi posługujemy się w myśleniu, mówieniu i życiu, zmieniają nasze umysły
  • Buuba » Buuba
    10 najważniejszych rzeczy w kobiecym biznesie na 2025 rok
  • Matka Tylko Jedna
    Jeśli święta, to tylko w Białej Dolinie
  • Signum Temporis
    Prawo w IT. Praktycznie i po ludzku – Szymon Ciach Helion
  • Krauziaki
    Gdzie wybrać się na rodzinne wakacje w Polsce? Najlepsze miejsca i atrakcje
  • Jej cały świat
    Utkane królestwo
  • ON ONA I DZIECIAKI blog o adopcji, podróżach z dziećmi i kreatywnych zabawach.
    Delisie. Wielka imprezka
  • MAŁA KA(F)KA
    714. COFNĄĆ SIĘ W CZASIE
  • szafa tosi
    Jak dobrać rozmiar buta idealny dla Twoich stóp – poradnik dla każdego
  • nieperfekcyjnie.pl
    "Wytrwałość dzikich kwiatów" - Micalea Smeltzer
  • Ogarniam Wszechświat
    Jak uświetnić małą czarną, czyli inspiracje na podwieczorek
  • mrspolkadot
    tarta truflowa bez pieczenia (z czekoladowo-rumowym musem)
  • Zabawkator
    DLACZEGO? KIEDY? JAK? ŚWIĄTECZNE HITY
  • Mamarak
    Zdrowa dieta w czasie ciąży: o składnikach odżywczych oraz witaminach dla Ciebie i Twojego dziecka
  • ...by cieszyć się życiem
    Idzie Nowe :)
  • Blog Ojciec - Najbardziej Emocjonujący Blog Parentingowy
    Niebezpieczne zachowanie, które cechuje wielu rodziców
  • Małe co nie co z naszego życia i nie tylko...
    Wiosenny, kreatywny powrót...
  • matka polka czytająca
    Coś się kończy, coś się zaczyna - nowy adres bloga
  • mavelo.
    Fotel malowany farbą kredową – tapicerka rok po użytkowaniu
  • Różane Dzieciństwo
    "Gili, gili - słówka z ostatniej chwili" - słowniczek maluszka
  • Domowy bajzel
    Koszyk
  • stashki.pl
    Jak skutecznie zarabiać?
  • Chatka na sowich nóżkach czyli nasze bajkoczytanie
    Gdzie się chowa śnieżna sowa?
  • Ms Baika
    Zestawy kreatywne od KIPOD Toys. Czyli o tym jak umilamy sobie długie, zimowe wieczory.
  • Przedszkole pod Brykającym Gagatkiem
    Boże Narodzenie w malarstwie. projekt "Bliżej Sztuki"
  • zakręcony belfer
    lekcja obrazkowa, czyli zróbmy animację z biteable
  • Synkowe czytanie
    Zmiany…..
  • Dzika Jabłoń
    Superquiz. Zagadki i ciekawostki
  • tochana ...
    znalezione w aparacie...
  • czytająca mama
    To były naprawdę magiczne lata... "Magiczne lata" Robert McCammon
  • KreoParenting
    Dlaczego warto pojechać na Maltę?
  • Tosiowe igraszki
    Montessori: Buteleczki zapachowe
  • mummystyle
    Z okazji zbliżających się Świąt...
  • DzikiDzik
    I CO Z TEGO będzie? | Boże Narodzenie
  • Co tam w Matkopolkowie?
  • jusssi.pl
    Nie do wiary! - Zuzanna Jędrzejewska
  • MAŁE DRANIE
    #technology
  • Mummy and the Tot
    Świąteczne pudło sensoryczne i szopka w jednym
  • Ohana
  • home - lemoniada
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Blogi ludzi z pasją:

  • Design Your Life | RSS Feed
    Aktualizacja 2025 – gdzie mnie znajdziesz?
  • Jest Rudo
    How to Create a Newsletter for free
  • Handmade Charlotte
    Painted Paper Pumpkins
  • mamy okiem
    siedem
  • Vegenerat Biegowy
    POMIDOROWE PYRY HASSELBACK
  • - Podróże, jedzenie, krągłości
    Mit życia po diecie
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Przydatne strony

  • Słownik języka polskiego pwn
  • Słownik ortograficzny pwn
  • Słownik staropolski
  • Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych W. Kopalińskiego
  • Słownik wyrazów obcych pwn
  • poradnia UŚ
  • poradnia pwn
Prawa do strony Julia Orzech.
Designed by OddThemes
Dostosowała www.jusssi.pl dlaJulia Orzech.