Autor: Paulo Coelho
Tytuł: Zdrada
Tłumaczenie: Zofia Stanisławska
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka ze skrzydełkiem
Paulo Coelho, jaki by
nie był, ciągle wywołuje emocje. Tak przynajmniej wynika z opinii czytelników.
Wiele jest niewybrednych komentarzy krytykujących autora, jako grafomana i
filozofa od siedmiu boleści. Są też ludzie, którzy wręcz kochają jego twórczość. Ja nie należę do żadnej z tych grup. Mój
stosunek można nazwać lekko obojętnym, pozbawionym większych emocji. W liceum
przeczytałam Weronika postanawia umrzeć
i zachęcona tą lekturą sięgnęłam po Alchemika,
który już mnie jednak znudził niemiłosiernie. Tak zakończyła się moja przygoda
z twórczością Coelho, aż do dzisiaj, kiedy to może pod wpływem zmian zachodzących
w moim życiu, a może po wysłuchaniu audycji w radiowej Jedynce sięgnęłam po
najnowszą książkę autora, wydaną po trzyletniej przerwie.
Po tej lekturze mój
stosunek do książek Coelho pozostał bez zmian. Przeczytałam, odłożyłam i…
tyle. Właściwie nie mam w związku ze Zdradą żadnych głębszych przemyśleń. Cieszę
się, że nie znalazłam tutaj wiele przytłaczającego filozofowania (choć
oczywiście bez tego się nie obeszło), ale bywały chwile, że znudzona miałam
ochotę odłożyć książkę na półkę. Przeczytałam gdzieś, że autor w ciekawy sposób
„ugryzł” temat zdrady małżeńskiej, bądź co bądź, wyświechtanego tematu w
literaturze i postanowiłam jednak doczytać do końca.
Akcja powieści
rozgrywa się w Genewie. Autor podkreśla wiele razy, że Szwajcaria to jeden z
najbezpieczniejszych krajów świata. Czyżby dlatego ludzie tutaj aż tak się
nudzili, że nie bacząc na wszystko muszą szukać wrażeń w zdradzie?
Linda, ma wszystko.
Dobrego męża, dwójkę udanych dzieci, pieniądze i satysfakcjonującą pracę
dziennikarki. Brzmi jak bajka, a wiadomo, że idealny świat dobry jest tylko na
chwilę. Człowiek, jakkolwiek by nie narzekał nie potrafi żyć bez problemów,
które uwiarygodniają jego egzystencję. Bez okazjonalnej dawki cierpienia można
się po prostu udusić w szczęściu. Być może właśnie dlatego Linda pewnego dnia zaczyna
tracić grunt pod nogami. Popada w
bezsenność i huśtawki nastrojów, ciągle rozmyślając nad sensem wszystkiego co
ją otacza. Spotyka przypadkowo swoją
dawną miłość z czasów szkolnych i widząc w tej znajomości ratunek przed
dotychczasowym życiem, rzuca się w ramiona dawnego kochanka wmawiając sobie, że
oto przeżywa ponownie wielkie uczucie. W głębi serca wie jednak doskonale, że
wyuzdane praktyki seksualne z miłością mają niewiele wspólnego i tak naprawdę niczego
nie zmienią. Bohaterka na złość chyba samej sobie popada w dziwną obsesję i
niewiele brakuje, aby przez fanaberie znudzonej trzydziestolatki zniszczyła
spokój i szczęście swojej rodziny.
W dzisiejszym świecie
ludzie dążą do posiadania jak największej ilości bogactw materialnych, żeby
zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Jest to rzecz naturalna. Każdy chce
przetrwać i chronić siebie i swoich najbliższych. Czy rzeczywiście tak jest, że
jeśli już uda nam się zgromadzić tyle, że czujemy się w miarę bezpieczni
zaczyna dopadać nas nuda, zniechęcenie i poczucie bezsensu? Ma to związek
raczej z rutyną, w którą popadamy nie chcąc rzucić się na głęboką wodę ze
strachu przed tym, co nowe, nieznane, a tym samym ryzykowne i niebezpieczne.
Wydaje nam się, że wygraliśmy los na loterii, bo wszystko mamy pod kontrolą. Sami nie zauważamy, kiedy bezpieczna rutyna
zaczyna nas niszczyć. Tak też się stało z Lindą, która bała się wszelkich
poważnych zmian i nie dopuszczała do żadnych szaleństw w swoim życiu, a kiedy
zaczęła dopadać ją depresja przesadziła w drugą stronę, zachłystując się dla
odmiany niebezpiecznym życiem na krawędzi. Sięga dna i dopiero wtedy jest w
stanie trzeźwo spojrzeć na swoje życie i dokonać wyborów. Linda w pewnym momencie porównuje miłość do
kalejdoskopu, w którym układ szkiełek zmienia się ciągle w nowe wzory. Nasze
życie wciąż się zmienia, zmieniamy się my i przede wszystkim świat, w którym żyjemy.
Według Coelho, to miłość jednak jest najważniejsza i powinniśmy się do niej dostosować.
Wszelkie zawirowania i zło, jakie potrafi wyrządzić trzeba przetrwać, bo
przecież tak naprawdę chcemy mieć przy boku tę drugą bliską osobę.
Przyznam, że nie do
końca to wszystko do mnie przemawia i nie wiem czy zrozumiałam, o co chodziło
głównej bohaterce. Wiem natomiast, że wzbudziła we mnie wiele negatywnych
emocji i niejednokrotnie miałam ochotę potrząsnąć nią solidnie. O ile jeszcze
potrafię zrozumieć strach przed nowym i trwanie w bezpiecznym gniazdku, to zupełnie
nie pojmuję zachowania Lindy względem dawnego chłopaka. To jednak jedyne emocje,
jakie towarzyszyły mi podczas lektury i nie jestem w stanie wykrzesać z siebie
ani odrobiny więcej entuzjazmu. Myślę, że książki P. Coelho pozostawię jego
fanom, którzy mogą w Zdradzie dostrzec
pewną nowatorskość w stylu autora i spojrzeć na nią nieco bardziej przychylnym
okiem.
Za książkę serdecznie dziękuję Księgarni Tania Książka oraz Wydawnictwu Drzewo Babel