EGZEMPLARZ RECENZENCKI
LITERATURA DLA DZIECI
LITERATURA POLSKA
TYMKOWE CZYTANIE
WYDAWNICTWO SKRZAT
WYZWANIE CZYTELNICZE ODNAJDŹ W SOBIE DZIECKO
Pali się! - Jan Brzechwa
Autor: Jan Brzechwa
Tytuł: Pali się!
Ilustracje: Zbigniew Dobosz
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 24
Oprawa: miękka
Kategoria wiekowa: 3-6
Tytuł: Pali się!
Ilustracje: Zbigniew Dobosz
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 24
Oprawa: miękka
Kategoria wiekowa: 3-6
Co to się pali? Gdzie
to się pali?
Ach dzielna to mucha, co lecąc do Zgierza
ugryzła strażaka w strażackiej wieży. Strażak się zbudził i bił na alarm, bo
coś się pali, lecz gdzie to się pali? Co to się pali?
Tak oto zaczyna się
ta niezwykle żwawa i rytmiczna opowieść.
Alarm rozbudzonego strażaka poderwał na nogi cały zastęp straży, która
niezwłocznie przygotowuje się do akcji. Najtrudniejsze ze wszystkiego jest
zlokalizowanie samego pożaru.
Co to się pali? Gdzie
to się pali? Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja? Czy też w alei Pierwszego Maja?
Może spółdzielnia? Może piekarnia? Łuna już całe niebo ogarnia
Odważni strażacy są
już gotowi by stawić czoła płomieniom, niestety wtedy okazuje się, że koń,
który ma ciągnąć wóz z beczką wody nie jest podkuty, a sama beczka dziurawa.
Nic to dla naszych bohaterów. Szybko naprawiają usterkę i pędzą dalej. Wreszcie
wkraczają do akcji! A akcja to nie byle jaka. Strażacy uwijają się jak w
ukropie:
Biegną strażacy,
rzucają liny,
Tymi linami ciągną
drabiny,
Włażą do góry, pną
się na mury,
Tną siekierami, aż
lecą wióry!
Czterech strażaków
staje przy pompie –
Zaraz się ogień w
wodzie ukąpie.
To nie przelewki, to
nie zabawki!
Tryska strumieniem
woda z sikawki…
Siekiery tną,
wióry lecą, woda się leje, z okien lecą pierzyny, przy okazji uratowano też
kota. Jak widać strażacy pracują w pocie czoła wołając na pomoc swego patrona
św. Floriana. Wkrótce akcja dobiega końca. Pożar ugaszony. Mężni strażacy postali, podumali, sprzęt
zapakowali i odjechali. A niczego nieświadoma mucha wraca właśnie do Łodzi i
choć widzi na wieży strażaka, tym razem go oszczędza.
Uff ależ to
bajka. Nie byle jaka. Czytamy z Tymkiem prawie codziennie, a ile mamy przy tym
zabawy! Brzechwa dał rodzicom istne pole do popisu. Ach jak wspaniale
zbudował napięcie, dobrał rymy! Akcja
przyspiesza, gna coraz prędzej i dudni i stuka… chciałoby się powiedzieć. Aż w
końcu padamy wyczerpani na łóżko. Bo u nas kochani to nie ma takiego zwykłego
czytania. Tu się rozgrywa prawdziwa akcja ratownicza. Dwa wozy strażackie Tymka
pędzą po wodę, potem wracają na sygnałach. Z łóżka lecą poduszki, poduszeczki i
przytulanki. Niewidzialna drabina już przystawiona i dalejże wspinać się na
stolik. Tymek posapuje, ale oto już woda tryska z sikawki (dobrze, że ktoś, kto
produkował te wozy pomyślał, żeby strumień nie był za wielki, bo mielibyśmy
ściany do malowania). Akcja zakończona sukcesem. Padamy na łóżko i śmiejemy się
jak wariaci.
I takie
książki dla dzieci uwielbiam. Te ponadczasowe, które prowokują maluchy do
zadawania pytań (dlaczego strażacy mieli konia, a wodę wieźli w beczce? Mama,
czy było im ciężko?), uczą prawidłowej wymowy, bo przecież nie sposób ich zaraz
nie powtarzać na głos. A przede wszystkim zapewniają nam świetną zabawę i
rozwijają wyobraźnię. Przez to, że książeczka jest u nas ciągle na topie, Tymek
zna już poszczególne zwrotki na pamięć. Pierwsze zapamiętał nazwy ulic, czym
mnie okropnie zdziwił, ale i rozczulił. Zauważyłam, że często spędza swój wolny
czas przyglądając się świetnym ilustracjom Zbigniewa Dobosza i prawie
codziennie zwraca moją uwagę na nowy szczegół. Czy można chcieć więcej?
Tradycyjnie
już dziękuję Wydawnictwu Skrzat, które wydało kolejny klasyk i to taki, który
rzadko pojawia się w antologiach wierszy Brzechwy. Książeczka zachwyca komicznymi ilustracjami
oraz dużą i kolorową czcionką. Cieszę się również z faktu, że została wydana w
formacie A4. Dzięki temu tekst jest bardzo czytelny, a ilustracje stanowią nie
lada wyzwanie dla małych oczek. Maleńkim minusikiem może być miękka oprawa, ale
w naszym przypadku nie stanowi to już zagrożenia.
Genialna!
Gorąco polecam!
Oh, jak to lubiłem tyle, że znałem wiersz z "Brzechwa dzieciom" z ilustracjami Szancera, gdzie jeszcze zachowana była zachowana budowa schodkowa a la Majakowski :-)
OdpowiedzUsuńBrzechwa ma świetne wiersze. Bardzo je lubię. Powyższego akurat nie pamiętam, ale też jest świetny.
OdpowiedzUsuńOd razu Bajora słyszałam, jak śpiewa o musze :)
OdpowiedzUsuńBrzechwa nigdy mi się znudzi. To wspaniały poeta niezależnie od tego, czy decyduje się pisać dla dzieci, czy dla dorosłych. Koniecznie muszę przeczytać jego biografię.
OdpowiedzUsuńJakie piękne ilustracje. A książeczka idealna dla maluchów.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten wiersz! :) Krzyś też :)
OdpowiedzUsuńTak, ten jest jednym z moich ulubionych....
OdpowiedzUsuńMożna się nieźle zmęczyć czytając....dzieciom.