O tym jak Lewandowski wygrał marzenia i nasze mistrzostwa w grze GOOL!





Autor: Dariusz Tuzimek
Tytuł: Lewandowski. Wygrane marzenia
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 208
Rok wydania: 2016
Kategoria wiekowa: 8-12






Nie wiem, co jest takiego w piłce nożnej, że niemal każdy mały chłopiec na pewnym etapie swojego życia nie dość, że niezmordowanie kopie piłkę z kolegami to jeszcze marzy o zostaniu tym jednym z największych. Tymka też nie ominęło i trwa już prawie rok. Zawsze ciężko stwierdzić, czy taka fascynacja to kolejna fanaberia, pogoń za tym, co lubią koledzy czy prawdziwa pasja. Nie widzę nic złego w próbowaniu przez dzieci różnych rzeczy, nawet, jeżeli nie do końca jestem do nich przekonana. Z piłką jest o tyle fajnie, że T. jest w ciągłym ruchu na świeżym powietrzu. Podczas tegorocznych mistrzostw obejrzał wszystkie mecze z naszą reprezentacją i zaraził przy tym swoich rodziców, którzy telewizję oglądają bardzo rzadko, a już mecze piłki nożnej jedynie gościnnie u dziadków. A tu masz! Jak prawdziwi kibice z dreszczykiem emocji zasiadaliśmy na kanapie i wrzeszczeliśmy wniebogłosy.  Tymek oglądał każdy ruch naszych piłkarzy i nękał nas dziesiątkami powtórzeń tych akcji w swoim wykonaniu. Nauczył się nawet robić miny jak R. Lewandowski i ku naszej uciesze, stosuje je podczas podwórkowych rozgrywek. Z takiej oto przyczyny znalazły się w naszym domu dwie piłkarskie pozycje od Egmontu.











Pierwsza z nich, to książka o Robercie Lewandowskim napisana przez Dariusza Tuzimka. Początkowo miałam mieszane uczucie. Nie wiedziałam, czy Tymek nie jest za mały, czy ja dam radę przebrnąć przez treść. Ale błagalny wyraz twarzy syna sprawił, że postanowiłam zaryzykować. Opłacało się! Spędziliśmy w towarzystwie tej książki wiele wieczorów, a każdy z nich był inny. Bywało, że śmialiśmy się do rozpuku, czuliśmy dumę czytając o sukcesach naszego piłkarza, przeżyliśmy też wiele momentów bardzo wzruszających, kiedy Dariusz Tuzimek opowiadał o determinacji i pracowitości Lewego, o śmierci jego taty i zwątpieniu kibiców. Tymek wsłuchiwał się w każde słowo i nie było mowy o nudzie.


Zanim książka trafiła w moje ręce, zastanawiałam się, czym też można zainteresować dzieci pisząc o gwiazdach piłki nożnej. Bałam się, że będzie to tylko garść płytkich informacji.  Jakież było więc moje zdziwienie, kiedy przekartkowałam książkę i zobaczyłam w niej owszem wiele barwnych zdjęć, ale zdecydowaną większość miejsca zajmuje treść. I to treść nie byle jaka. Bardzo szczegółowa, z licznymi komentarzami i wyjaśnieniami autora. Poznajemy małego, szczupłego chłopca z Leszna, który zamarzył sobie zostać piłkarzem. Potem już tylko sukcesywnie dążył do celu i urzeczywistniał swoje marzenia. Oczywiście, aby znaleźć się w miejscu, do którego doszedł musiał pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Po drodze zaliczył kilka porażek, przeżył śmierć taty i musiał przeżyć wielką niechęć ze strony kibiców.

Dariusz Tuzimek zaznacza, że to książka nie tylko dla fanów Roberta i piłki nożnej i tu się zgadzam. Mimo iż nie jestem wielką entuzjastką tego sportu, z ciekawością godną prawdziwego fana przeczytałam każdy rozdział, a kiedy skończyliśmy poczułam się nieźle zmotywowana. Dlaczego? Już tłumaczę. Otóż autor nie mydli oczu swoim młodym czytelnikom. Nie ściemnia, że wystarczy poćwiczyć tak jak Robert żeby za parę lat zostać gwiazdą. Ba! On nawet śmie twierdzić, że takich jak Lewandowski jest niewielu. Tutaj oprócz niezwykłej pracowitości, samodyscypliny i wytrwałości miał też znaczenie talent, predyspozycje genetyczne i szczęście. Przecież wielu jest dobrych piłkarzy, a tylko o kilku z nich usłyszał świat. Dariusz Tuzimek przez całą książkę niestrudzenie namawia czytelników, aby mieli odwagę marzyć i sukcesywnie dążyć do ich spełniania. Brać przykład z pracowitości Lewego nawet, jeśli nie mamy szans, a nawet chęci na bieganie po boisku? Oczywiście, bo takie cechy i umiejętności przydadzą się piłkarzowi, fryzjerowi, lekarzowi, lekkoatlecie i pani sekretarce.  Wszystkim, niezależnie od tego, co chcą w życiu osiągnąć.



Książka podzielona jest na pięć części i każda z z nich opowiada o wszystkich etapach, jakie musiał przejść R. Lewandowski, aby znaleźć się na szczycie. Jest więc dzieciństwo i pierwsze treningi w Varsovii, zawirowania klubowe od Delty, Legii, Znicza, aż po Lecha Poznań. W trzeciej części przeczytacie o wspaniałym czasie Roberta w Borussi, a w czwartej o trudnych przejściach piłkarza w reprezentacji. Tutaj rozdział kończy się na awansie do Euro 2016, bo też w tym czasie książka poszła do druku. Ostatnia, piąta część to już szaleństwo na piłkarskim szczycie, czyli pięć goli w dziewięć minut dla Bayernu. Na całe szczęście próżno w książce szukać plotek, dywagacji i taniej sensacji. Ponoć cała seria wydana przez Egmont trzyma wysoki poziom. My z Tymkiem po cichu liczymy, że wkrótce ukaże się kolejna książka poświęcona jakiemuś polskiemu piłkarzowi.




Autor: Corne van Moorsel
Tytuł: Gool! Mistrzostwa
Ilustracje: Marek Szyszko
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2016
Liczba graczy: 2
Kategoria wiekowa: 8-108



Na tym jednak nie kończę dzisiejszego wpisu, bo mam dla was jeszcze jedną piłkarską recenzję. Tym razem będzie to słów kilka o grze planszowej Goool! Mistrzostwa. Jak się pewnie sami domyślacie Tymek koniecznie musiał ją mieć. Po niewypale, jakim dla nas okazała się gra Kapsle Football, nie oczekiwałam jednak zbyt wiele.  A tu taka niespodzianka. W nasze ręce wpadła solidna planszówka. Bardzo dobrze wykonana gra, wymagająca ciągłego główkowania i planowania w przód. Naprawdę prawdziwa gratka dla fanów piłki nożnej, która w swojej podstawowej wersji urzeknie nawet tych, co o grze na murawie nie mają pojęcia (czytaj ja!).

No to zaczynamy mecz!

Moje pierwsze zetknięcie z zadziwiająco obszerną instrukcją było totalnym niewypałem.  Komicznie musiałam wyglądać, kiedy tak wybałuszałam oczy, skupiając się na poszczególnych instrukcjach i z coraz większą konsternacją myślałam o tym, co powiem skaczącemu wokół mnie z niecierpliwością Tymka. O co tu chodzi!? Rozkminianie tej gry chciałam zrzucić na męża, ale że ten wywinął się brakiem czasu, a Tymke nie popuszczał, po raz kolejny zabrałam się za studiowanie instrukcji. No i oświeciło mnie w końcu.  W kolejnym zetknięciu okazało się, że gra nie jest wcale jakaś trudna, jedynie na początku może przerażać wiele możliwości wykonania akcji na boisku. Autorzy radzą zacząć od zasad podstawowych i popełnić kilka rozgrywek, a potem dopiero zabrać się za wariant zaawansowany.


CO ZNAJDZIESZ W PUDEŁKU, CZYLI PRZYGOTOWANIE DO GRY

  • · W pudełku znajdziecie dwustronną planszę z większym i mniejszym boiskiem w zależności od tego jaką wersję gry wybierzecie.
  • ·22 piłkarzy, po 11 dla każdej z drużyn (do wyboru kolor czerwony i żółty, zanim zaczniecie grac, trzeba piłkarzom nakleić numery na koszulki)
  • ·Piłka
  • Biała kostka K6 (sześciościenna).  Używana do poruszania piłkarzy oraz piłki
  • 3 znaczniki do zaznaczania czasu gry oraz zdobywanych bramek
  • Zielona Kostka K6 (sześciościenna) używana jest podczas przejęcia piłki w zasadach zaawansowanych
  • Czerwona Kostka K4 (czterościenna) używana jest podczas obrony bramki i rzutów z autu w zasadach zaawansowanych


DOSŁOWNIE KILKA SłÓW O ZASADACH

Pisząc o grach planszowych zawsze zastanawiam się, czy faktycznie konieczne jest zanudzanie czytelnika zasadami, które i tak trzeba samodzielnie przetrawić z instrukcją. Postaram się więc tylko w kilku słowach nakreślić wam, o co chodzi w grze ( w wersji podstawowej) i wspomnę tylko o zasadach zaawansowanych.
















Rozstawiamy swoich zawodników na boisku, a w odpowiednich miejscach ustawiamy znaczniki monitorujące czas gry i zdobywane gole. Na środku boiska ustawiamy piłkę i możemy zaczynać. Po pierwsze trzeba piłkę wykopać i robi to ten z graczy, który wyrzucił więcej oczek na białej kostce. Do wykorzystania ma tyle punktów ruchu, ile wyrzucił, ale musi od tej liczby odjąć liczbę oczek wyrzuconych przez przeciwnika). Następnie do gry wkracza przeciwnik i rozpoczyna swoją turę.  Wybiera jednego ze swoich zawodników i rzuca kostką. Wynik pokazuje ile punktów ruchu będzie miał do dyspozycji. Na początku musi wykonać ruch piłkarzem, aby dobiec do piłki (każde dojście do piłki dodaje jeden punkt ruchu). W zależności od tego ile punktów mu pozostało kopie dalej piłkę, próbując podać ją do kolejnych zawodników ze swojej drużyny. Jeżeli jest blisko bramki może oczywiście strzelić gola. Runda jednego gracza kończy się wtedy, kiedy wykorzystał już wszystkie zdobyte punkty ruchu.  Do gry wchodzi wtedy nasz przeciwnik.


Podsumowując. W podstawowej wersji musimy opanować ruch piłkarza (nie wolno poruszać się po skosie), kopnięcie piłki (może poruszać się po skosie, ale tylko jeden raz w ciągu kopnięcia) i strzelanie goli wraz z późniejszym wykopaniem piłki z bramki. Dodatkowo w każdej rundzie można też skorzystać z możliwości tzw. dobiegnięcia do podania (ale tylko pod warunkiem, że żaden z naszych piłkarzy nie znajduje się za blisko piłki). Trzeba ciągle główkować, aby w jednej turze piłka mogła przetoczyć się przez większą liczbę piłkarzy z drużyny i tym samym zbliżyć się do bramki. Wbrew pozorom, nie jest to takie proste, szczególnie, kiedy piłka znajduje się daleko od bramki, a na kostce wypada mała liczba oczek. Należy pamiętać też o kilku żelaznych zasadach:

·         Nie można poruszać się po polach innych piłkarzy
·         Nie można ustawić obok siebie 9 lub więcej piłkarzy jednej drużyny
·         We własnym polu karnym nie może znajdować się więcej niż czterech zawodników
·         Piłka nie może wyjść poza linię boiska
·        Nie można zablokować piłki, tak, aby przeciwnik nie mógł do niej dość po boisku żadnym swoim piłkarzem
·         Tylko bramkarz może stać na jednym z dwóch pól gola.

Kiedy już załapiecie o co chodzi i sprawnie będziecie poruszać się po boisku obliczając punkty ruchu, możecie po kolei wprowadzać zasady gry zaawansowanej. Możecie też wprowadzić je wszystkie na raz, ale nie polecam tego podczas rozgrywek z młodszymi dziećmi.  W ogóle, aby młodsze pociechy szybko załapały, o co chodzi autorzy proponują rozgrywki na malej planszy z mniejszą liczbą zawodników i nieco okrojonymi zasadami.

W wersji zaawansowanej dochodzą możliwości:

·         Przejęcie piłki, gdy przeciwnik kopie piłkę, a ta przechodzi przez pole sąsiadujące z piłkarzem przeciwnika można spróbować ją przejąć (ryzykowne, ale opłacalne posunięcie)
·         Obrona bramki – bramkarze mają szansę obronić strzał przeciwnika z pola karnego, ale tylko, jeśli strzał nie był silniejszy niż dwójka wyrzucona na kostce)
·         Rzut z autu – możliwy wtedy, gdy piłka po przejęciu albo odbiciu przez bramkarza minie linię boczną boiska

Muszę przyznać, że my grając z Tymkiem ciągle ćwiczymy wersję podstawową, a kilka dni temu wprowadziliśmy możliwość przejęcia piłki. Zabawa robi się coraz ciekawsza i naprawdę do złudzenia przypomina prawdziwe rozgrywki na boisku.  


CO MYŚLIMY O GRZE GOOL! MISTRZOSTWA?

To jedna z ciekawszych i bardziej wciągających planszówek, w jakie grałam w ostatnim czasie. Wiadomo, że w szczególności polecam ją tym, co znają zasady piłki lub po prostu lubią ten sport. Frajda gwarantowana. Natomiast znajomość zasad nie jest wymogiem koniecznym do tego, aby w pełni skorzystać z walorów gry. Przede wszystkim rzeczywiście zgodnie z tym, co mówią autorzy lepiej wprawić się na początku w wersji podstawowej i wprowadzać co jakiś czas kolejne zasady zaawansowane.

Gool! Mistrzostwa to gra dwuosobowa, co nie dla wszystkich będzie atutem. My jednak posiadamy tak wiele gier dla większej liczby osób, że jest to miła odmiana.  Dla mnie największym atutem gry jest to, że trzeba ciągle myśleć i główkować. Wprawdzie jesteśmy zależni od liczby wyrzuconych oczek, ale dalszy ciąg każdej tury jest już tylko w rękach graczy.  Gra rozwija umiejętność planowania, logicznego myślenia, a dzięki ciągłej konieczności obliczania punktów ruchu najmłodsze dzieci mogą do woli ćwiczyć dodawanie i odejmowanie.  Podoba mi się pomysł na kilka wariantów gry. Autorzy pomyśleli o najmłodszych (mniejsze boisko i okrojone zasady), o tych, którzy nie znają dobrze zasad piłki nożnej oraz wytrawnych kibiców, którzy zasady mają w małym paluszku.

Gra została wykonana z wysokiej jakości materiałów. Plansza z grubego kartonu wytrzyma wiele. Bardzo estetycznie wykonana drewniane figurki zawodników też cieszą oko.  Obszerna i szczegółowa instrukcja pozwala sprawnie zapoznać się z zasadami. Autorzy pomyśleli nawet o skrócie zasad umieszczonych na ostatnich stronach, który bardzo przydaje się początkującym (pozwala zaoszczędzić czas przeznaczony na szukanie zasad w gąszczu tekstu). Fajnym pomysłem było również wprowadzenie znacznika czasu rozgrywki, którego przesuwamy za każdym razem o 5 minut tylko wtedy, gdy wyrzucimy na białej kostce 5 lub 6. W ten sposób, nigdy nie wiemy ile gra potrwa:)

POLECAMY!


                                      Z książkę i grę serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont










5 komentarze:

  1. We wtorek mój synuś kończy 8 lat i od dawna książka o Lewym była jego marzeniem. Po Twojej opinii widzę, że dobrze zrobiłam, że ją zamówiłam. Gra także wydaje się warta zakupu, szkoda, że nie wiedziałam o niej wcześniej. Pozdrawiam
    Malwina Latko
    malwinaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malwino, cieszę się, że potwierdziłaś swój dobry wybór. Bo to na prawdę dobry wybór:) Książka jest napisana w taki sposób, żeby zainteresować młodego czytelnika, a jednocześnie jest pełna szczegółów i ciekawostek. Gra również u nas robi furorę. wprawdzie Tymek jest jeszcze trochę za mały na wersję zaawansowaną, ale z podstawową radzi sobie coraz lepiej. I ja się wkręciłam, choć żadna ze mnie fanka piłki nożnej :)

      Usuń
  2. Pamiętam, jak kiedyś pisałaś, że piłka nożna u syna to raczej nie. A tu przyszła i na niego. My też ten sezon mieliśmy bardzo aktywny fizycznie i umysłowo. Mam wrażenie, że już wiem mniej niż moje smyki, w grze jeszcze jesteśmy podobni, ale pewnie nie na długo:)
    Biografie w serii Egmontu bardzo lubimy i czytamy wszyscy po kolei albo razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Zaczęło się od tego, że w przedszkolu na podwórku chłopcy ciągle grali w piłkę. Potem doszło zbieranie kart. Myślałam, że to chwilowa fascynacja (bo koledzy to ja też). Ale jak mi T. zaczął robić poranne rozgrzewki takie jak R. Lewandowski i każdego dnia kopać do upadłego zamęczając mnie i męża to myślę, że to może trochę potrwać hihihi. I dobrze, niech się dzieciaki ruszają. Co najśmieszniejsze, że i mnie wciągnęło. A wiesz, że ja też mam wrażenie, że T. mnie wyprzedza. Dzieci niesamowicie szybko wszystko chłoną:)Pozdrawiamy:)

      Usuń
  3. No tak, zapomniałam. Szał na zbieranie kart nas też nie ominął. Do tego jest gra na planszy w zbieranych punktowanych piłkarzy.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad