Rano budzą
nas już ptaki. To znak, że nadchodzi wiosna. Najbardziej cieszę się na nasze
wyprawy rowerowe do lasu. Tyle jeszcze tras czeka na odkrycie… Siedzę przy
kubku kawy, czytam po raz trzeci nową Baśkę i śmieję się sama do siebie,
wspominając swoje pierwsze próby okiełznania roweru.
Byłam chyba
dosyć oporną uczennicą, bo tata szybko się poddał. Pewnego dnia przyjechał do
nas wujek, i nie zważając na moje protesty, zaprowadził mnie na słabo
uczęszczaną drogę i dzielne uczył mnie jeździć. Nie wiem, ile to trwało, ale w
pewnym momencie miałam dość. Z dumą rzuciłam rower na ziemię i pobiegłam do
domu. Wujkowi powiedziałam, że muszę się napić. W domu schowałam się pod kołdrą
i nikt nie mógł mnie znaleźć. Dorośli dali sobie spokój z małym uparciuchem. Kilka
dni później po prostu wsiadłam na rower i pojechałam. I tak jeżdżę do dziś :)
Przypomniałam
sobie to wszystko, kiedy czytaliśmy najnowszą książeczkę o Basi, zatytułowaną Basia
i rower. Basia wprawdzie umie już jeździć na swoim małym rowerku, ale kiedy
rodzice postanawiają wybrać się na wielką wyprawę rowerową, dziewczynkę
zaczynają dopadać wątpliwości. Wyobraża sobie, że na pewno objadą cały świat, a
ona przecież nie potrafi tak szybko pedałować, no i ma małe kółka w rowerze.
Oczywiście nikt nie zamierza pędzić na złamanie karku przez góry, morza i lasy.
Rodzice marzą raczej o niespiesznej wycieczce, podczas której będą mogli
podziwiać otaczającą przyrodę, ale w głowie dziecka problem urasta do takiej
rangi, że Basia nie jest w stanie sama zasnąć. Dopiero kojące opowieści mamy
pomagają jej oderwać się od czarnych myśli.
Świat w
oczach dziecka wygląda przecież zupełnie inaczej. Jest ogromny, bo nawet spacer
do pobliskiego lasu bywa wielką wyprawą, a co dopiero daleka wyprawa w
nieznane.
Świat był
taki ogromny! Za wielki na dwa małe kółka i dwie nie bardzo duże nóżki.
Na drugi
dzień, wszystko wygląda zupełnie inaczej. Basia pedałuje dziarsko z Miśkiem
Zdziśkiem na pokładzie i jest nawet szybsza od Janka. Spędzają przemiły dzień
na łonie natury, choć nie obejdzie się oczywiście bez przygód. Jak to u Baśki.
A co takiego wydarzyło się na leśnej drodze? Tego wam oczywiście nie zdradzę :)
– Mówiłam ci, że wrócimy – powiedziała. I dodała: – Świat jest
naprawdę ogromny. Pełen piratów, rzek i dzikich zwierząt. Jutro znów go
objedziemy wokoło!
To zdanie
lubię najbardziej. W bardzo prosty sposób obrazuje dziecięce podejście do
trudnych sytuacji. A jest ich sporo w życiu małego człowieka. Każda nowa
przeszkoda jest wyzwaniem, ale dzieci te wyzwania podejmują. Może nie od razu,
bo przecież i one miewają chwile zwątpienia, ale ciągle próbują. Dzieci codziennie
przekonują się, jak bolesne są takie doświadczenia, a i tak chcą objeżdżać
świat. Każdego dnia od nowa. Książeczka Z. Staneckiej pokazuje, jak ważna jest
rola dorosłego w tych podróżach. Czasem trzeba potrzymać kijek, delikatnie
popchnąć rower, a czasem pomóc otrzepać spodnie i powiedzieć, że ten strupek na
kolanie będzie wspaniałą pamiątką z wielkiej wyprawy…